Prokuratura opisuje w akcie oskarżenia, jak Andrzej L. podawał się za biznesmena z koneksjami na Zachodzie i Wschodzie. Znajomego prezydentów USA i Rosji. Proponował wspólne przedsięwzięcia. Zakładał różne spółki. Żaden biznes nigdy nie doszedł jednak do skutku, a biznesowi partnerzy Andrzeja L. tracili pieniądze. On zabierał to, co oni wpłacali na ich wspólny biznes.
W wyjaśnieniach oskarżonych historia ta wygląda inaczej. Nie zabierali pieniędzy, tylko przeznaczali je na potrzeby wspólnego przedsięwzięcia. A biznes się nie udawał, bo zawsze ktoś nawalił.
Kontakty rządowe? Oskarżony był znajomym dolnośląskiego polityka Samoobrony Janusza Maksymiuka. I to Maksymiuk miał go poprosić o pomoc w negocjacjach z Rosją o zniesieniu embarga na dostawy mięsa z Polski. Biznesmen rozmawiał o tym - jak twierdzi - z ministrem rolnictwa Rosji. Potem umówiono go z Andrzejem Lepperem, wicepremierem i ministrem rolnictwa. I wtedy padł pomysł, by zrobić Andrzeja L. "doradcą".
Lepper - gdy rozmawialiśmy z nim na ten temat kilka lat temu - inaczej to przedstawiał. Pan Andrzej opowiadał, kogo to w Rosji nie zna. Dostał więc "upoważnienie" do rozmów. Ale doradcą go nie mianowano.
Jednemu ze swoich kontrahentów - to wersja oskarżenia - biznesmen wmówił, że jest umówiony na audiencję u prezydenta Rosji Władimira Putina. Przekonał, że trzeba kupić Putinowi prezent - trzy wieczne pióra. Andrzej L. w ostatniej chwili miał powiedzieć partnerowi, że wstrzymano mu akredytację, więc on pojedzie sam. Andrzej L. przekonywał później, że nie zabrał piór do Rosji. A audiencja? Mógł na nią pójść sam, ale nie poszedł.
O Andrzeju L. przeczytasz też w tekście: Oszust czy ofiara fałszywych oskarżeń
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?