Przyjeżdżamy do ZG Rudna koło Polkowic. Podpisujemy oświadczenie, że zdajemy sobie sprawę z zagrożeń. Krótka prelekcja o koncernie KGHM Polska Miedź S.A. i szkolenie z obsługi aparatu tlenowego. Idziemy wraz z rodzinami górników do przebieralni.
- Po raz pierwszy zjadę. Znam kopalnię jedynie z opowieści męża - mówi Małgorzata Lechwar, jedna z uczestniczek rodzinnego zjazdu.
Panie na co dzień pracujące przy górnikach jednym spojrzeniem dobierają nam rozmiar ciuchów. Nie mylą się. Koszula, spodnie, kurtka, onuce, buty, kask i pas. Zestaw małego górnika. Przebieramy się. Słychać śmiech i oznaki zadowolenia. Teraz wyglądamy jak cała górnicza zmiana.
Idziemy po latarki i aparaty ratunkowe. Mijają nas prawdziwi górnicy. Robią zdjęcia. Niektóre z pań ich znają. Pozdrawiają się uśmiechem, wymieniają kilka zdań. Odbieramy sprzęt. I do windy. Wchodzimy do szybu. Przeraźliwy przeciąg. Panie, które nam towarzyszą, już się tak nie uśmiechają. Tłoczymy się w windzie. W końcu rusza: "spada" kilkanaście metrów na sekundę.
- Szczęść Boże! - rzuca nasz opiekun. Wszyscy odpowiadają. Nie tak po prostu. Tak szczerego Szczęść Boże nie uświadczymy na ulicy. Tutaj to coś więcej: talizman.
Wysiadamy. Czekają na nas land rovery. Lądujemy na pace i pędzimy. Jest chłodno, może kilkanaście stopni. Mijamy kolejne skrzyżowania, przejazd kolejowy (wszystko 1100 m pod ziemią). Krążymy po mrocznych korytarzach. Raz pieszo, raz samochodami. Po godzinie wszyscy są zmęczeni. Tak, jak zmienia się otoczenie, tak zmienia się temperatura - od kilkunastu do ponad 30 stopni. Duża wilgotność też daje się we znaki.
Stajemy przy kolejnym rozwidleniu. Tuż przy przodku z maszyny wysiada górnik. Panie z nim rozmawiają, okazuje się, że pod ziemią pracuje już ponad 20 lat. Daje się wyczuć olbrzymi szacunek wśród gości. Ruszamy dalej w drogę.
- Mąż mnie straszył, ale mi się podobało, choć widać, że to skrajnie wyczerpująca praca - mówi na koniec Małgorzata Lechwar.
Wycieczka trwała ponad trzy godziny. Panie, choć zmęczone, były zachwycone światem, jaki zobaczyły. Po wyjeździe na powierzchnię jeszcze łyk maślanki, oddajemy sprzęt i zamiast do widzenia - Szczęść Boże. Teraz wszyscy myślą już o 4 grudnia, czyli Barbórce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?