Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowcy śmieciarek: Mamy już dość tej rewolucji! Sortowanie to mit

Bartosz Józefiak
fot. Janusz Wójtowicz
Segregacja śmieci to wielka fikcja. Po 1 lipca 2013 roku ilość odbieranych śmieci we Wrocławiu znacznie wzrosła. Jednak dla większości mieszkańców temat sortowania odpadów wciąż właściwie nie istnieje. Dlaczego?

Wrocławscy śmieciarze czasy sprzed lipcowej rewolucji wspominają nostalgicznie. Nie tylko dlatego, że pracy było mniej (np. firma Trans-Formers wywożąca śmieci na Krzykach ma teraz trzy razy więcej kursów) albo że była prostsza, bo o workach w różnych kolorach nikt nie słyszał. Głównie chodzi o to, że zmieniło się podejście mieszkańców.

Kiedyś klient mógł po prostu zrezygnować z usług i przejść do konkurencji. Teraz mieszkańcy i firmy są na siebie skazani - ten, kto wygrał miejski przetarg, będzie wywoził nam odpady co najmniej do 2017 r. Pracownicy firm porządkowych twierdzą, że właśnie ten brak wyboru frustruje ludzi. A także fakt, że teraz pieniądze biorą od nas władze samorządowe. Oczekiwania więc wzrosły.

Z frustracją mieszkańców w pierwszej kolejności spotykają się ekipy pracujące na śmieciarkach. Zazwyczaj nie są to spotkania miłe.

Segregacja ? Wolne żarty

Miejscy urzędnicy twierdzą, że ilość śmieci wyrzucanych przez mieszkańców Wrocławia znacznie wzrosła po 1 lipca. Ale dla większości mieszkańców temat sortowania odpadów wciąż właściwie nie istnieje. Dlaczego? O tym, żeby sprawdzić, kto śmieci segreguje, nie ma w ogóle mowy. Kierowcy śmieciarek nie mają takiego obowiązku, a urzędnicy i strażnicy miejscy nie mają możliwości, by to zbadać. W blokach i tak jest to niemożliwe. Dlatego ludzie generalnie śmieci nie segregują. Nie chodzi nawet o to, że się pomylą i np. karton po mleku wrzucą do papieru (powinien być w pojemniku na tworzywa).

Do koszy trafia często wszystko - jak leci. W efekcie zamiast jednego kontenera na odpady zmieszane mamy teraz trzy.
- Ludzie często w ogóle nie wrzucają śmieci do pojemników. Po prostu stawiają reklamówki i worki obok. To my musimy więc w nich grzebać i podzielić śmieci. Inaczej sortownia nam ich nie przyjmie - mówi Bogusław Kotlarski z firmy Trans-Formers. - Wiele osób twierdzi, że pojemniki mają zbyt małe otwory. Ale one są tak skonstruowane nie bez powodu i jeśli ktoś wrzuca tam dokładnie to, co powinien, nie będzie miał problemu. Wystarczy przeczytać instrukcje - dodaje Łukasz Milczarek, nadzorujący pracę kierowców śmieciarek z Trans-Formers.

Jeśli zwracasz ludziom uwagę, że źle segregują śmieci, zaczynają się kłótnie, padają wyzwiska

Podobnie sytuacja wygląda z workami przed domami jednorodzinnymi. - Jeśli śmieci są zmiksowane, musimy je sami podzielić. A szkło w workach to standard. Po oddzieleniu śmieci mam więc pocięte do krwi dłonie - dodaje Krzysztof Czechowicz, odbierający odpady sprzed domów na Krzykach.

Śmieciarze szybko porzucili próby edukacji wrocławian. - Mieszkaniec bloku na moich oczach położył przed pojemnikami dywan. Zwróciłem mu uwagę, że to nie najlepsze miejsce. Rzucił tylko: "Gówno cię to obchodzi" i odszedł - mówi Bogusław Kotlarski. - Na początku jeszcze tłumaczyłem ludziom, jak należy segregować. Ale zamiast słuchać, zaczynali na mnie krzyczeć. Na przykład, że za późno przyjeżdżam. Robił się hałas, wychodzili sąsiedzi, i nagle krzyczało na mnie już dziewięć osób. Odjeżdżałem, bo bałem się, że na obelgach się nie skończy - opowiada Krzysztof Czechowicz.

Kierowcy śmieciarek mówią, że mniej problemów mają na nowych osiedlach, gdzie mieszkają młode lub zamożniejsze osoby - np. na Jagodnie. Ale już w Śródmieściu, gdzie są mieszkania komunalne, przy pojemnikach na śmieci panuje wolna amerykanka.

Helikopterem po śmieci?

Bogusław Kotlarski jest kierowcą śmieciarki od 12 lat. Takich problemów, jak w w ciągu ostatnich miesięcy jeszcze nie miał.
- Najgorsze są wielkogabaryty. Wersalki, materace, całe zestawy meblowe lądują bezpośrednio pod koszem - opowiada. I pokazuje zdjęcia śmietnika zawalonego od podłogi do sufitu. Po 1 lipca ludzie nie czekają już na termin odbioru takich odpadów, lecz od razu wystawiają je pod śmietnikiem.

CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Wtedy muszę przebić się przez taką stertę i dostać się do pojemników. To zabiera mnóstwo czasu - tłumaczy Bogusław Kotlarski. Do kontenerów często w ogóle nie da się dojechać. Pod blokami pojemniki są szczelnie zastawione przez zaparkowane auta. To kiedyś też był problem. Tyle tylko, że pojemników jest teraz więcej. - Na porannej zmianie problem nie jest duży, bo ludzie są w pracy. Ale po południu to już jest koszmar. Nie przelecę swoją ciężarówką nad autami, więc muszę kombinować albo czekać, aż zwolni się dojazd. A przecież nie zadzwonię po straż miejską. Musiałbym czekać godzinę na przyjazd radiowozu, i potem drugie tyle, aż auto zostanie usunięte. Ja nie mam na to czasu, bo nasz grafik jest napięty.
Większym problemem są teraz także zamknięte osiedla - każdy ze szlabanem czy bramą, którą trzeba otworzyć własnym kluczem. Kłopot w tym, że klucz jest jeden, a śmieciarki jeżdżą teraz cztery.

Jedna ulica to stu wrogów

Osobna historia to domki jednorodzinne. Firma Trans-Formers wcześniej nie odbierała worków z domów jednorodzinnych. Jak tłumaczy Łukasz Milczarek, bardzo szybko nauczyli się, że najmniejsza zwłoka na danej ulicy to stu nowych wrogów dla firmy. Ludzie z zegarkiem w ręku pilnują, o której przyjedzie śmieciarka. "Poduszkowce" - tak mówi się na ludzi, którzy wysiadują w oknach, czekając na śmieciarzy. - Od mieszkańca usłyszałem, że mamy koniecznie przyjeżdżać do niego wcześniej. Bo my pojawiamy się ok. godz. 11, a on chciałby zostawić nam śmieci o godz. 9 - mówi Krzysztof Czechowicz. - Ludzie nie patrzą na to, że są korki lub inne atrakcje, które nie pozwalają nam dojechać - dodaje.

Taką "atrakcją" mogą być śmieci czekające na posesjach, a nie przed nimi. Bo ludzie często nie wystawiają śmieci przed domami - boją się, że worki zniszczą zwierzęta lub rozerwą je bezdomni poszukujący aluminiowych puszek. - Worki z posesji też zabieramy. Sprawdzamy tylko, czy po podwórku nie biega pies i wchodzimy na posesję. Worki trzeba jednak przenieść do auta, a to spory wysiłek, no i dodatkowy czas - tłumaczy Krzysztof Czechowicz.

Jest też druga, liczniejsza grupa, która w ogóle nie pamięta o tym, kiedy śmieci miały być odebrane. - Od początku do każdego domu rozdawaliśmy po trzy, cztery kartki z harmonogramem wywozu odpadów. Ale to nic nie daje - opowiada Krzysztof Czechowicz. - Gdy przyjeżdża nasz samochód, dopiero wtedy ludzie wybiegają z workami i je nam donoszą. Dlatego nauczyliśmy się, by podczas objazdu na każdą ulicę wracać drugi raz.

Nie brakuje też osób, które o śmieciach przypominają sobie po czasie. Wystawiają worki po terminie, a potem dzwonią do firmy z pretensjami, że śmieci nikt nie zabrał. - To chyba mało prawdopodobne, że na 50 domów przy jednej ulicy śmieci nie odbierzemy akurat z jednej czy dwóch posesji - ironizuje Łukasz Milczarek. - Takie osoby złoszczą się na nas, że zapomniały wystawić worki. To klasyka gatunku.

Dystrybucja worków to osobny problem. Śmieciarze nie mają gdzie ich zostawiać - a wiele nie trzeba, by podarł je pies lub porwał wiatr. Dlatego dobrze byłoby, gdyby ktoś wpadł na pomysł specjalnych skrzynek na worki - podobnych do skrzynek na listy.

Firmy śmieciowe przyznają, że czasami po prostu nie wyrabiają z harmonogramem. Tak było np. w listopadzie, kiedy Trans-Formers spóźnił się o kilka dni z odbiorem odpadów zielonych z kilku ulic na Krzykach. Liczba wystawionych przez mieszkańców worków przerosła najśmielsze oczekiwania firmy.

Śmieciarki jak taksówki

Dlatego, aby wykonać grafik, firmy wywożące odpady musiały przejść swoje rewolucje. Śmieciarki kursujące od 6 do 22, a jeśli trzeba dłużej - to teraz standard.

Kierowcy żartują, że kursują podobnie jak taksówkarze - od rana do wieczora, często wracając na ulice, gdzie ludzie zapomnieli wystawić worki lub awaryjnie zabierając wielkogabaryty z osiedli. To szalone tempo może się zmienić, gdy firmy i ich pracownicy będą z czasem coraz lepiej poruszać się w mieście po śmieciowej rewolucji. Natomiast zmiana zachowań mieszkańców z pewnością zajmie znacznie więcej czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kierowcy śmieciarek: Mamy już dość tej rewolucji! Sortowanie to mit - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska