Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

14 listopada we Wrocławiu zaczął się 10. festiwal Jazztopad, prezentujący gwiazdy i odkrycia

Małgorzata Matuszewska
Janusz Wójtowicz
Rozmowa z Piotrem Turkiewiczem, dyrektorem artystycznym Jazztopadu.

Jak się przekonuje się Charlesa Lloyda do napisania światowej premiery na wrocławski Jazztopad?
Najpierw trzeba przekonać jego żonę Dorothy, z którą mam bardzo dobre relacje, później Charlesa (śmiech). Zupełnie poważnie było tak: trzy lata temu Charles Lloyd zagrał fenomenalny koncert we Wrocławiu, po którym zacząłem już rozmowę i starałem się go przekonać, że Jazztopad to nie tylko regularne koncerty, ale przede wszystkim premiery na zamówienie. I Charles Lloyd się tym zainteresował. Rozmowy trwały bardzo długo, doprecyzowywaliśmy, w jakim kształcie premiera będzie we Wrocławiu, z jakim składem. Okazało się, że rzeczywiście będzie to zupełnie nowa muzyka zagrana w zupełnie nowym składzie. Charles Lloyd na ten koncert powołał do życia nowy sekstet, a występ będzie nagrywany. Rozmawiamy o projekcie wydania premierowej kompozycji. Bardzo istotną rolę w rozmowie odgrywa żona Lloyda, Dorothy, która jest nie tylko jego menedżerką, ale prawdziwą podporą duchową. Bardzo wiele jej zawdzięcza; po słynnym zniknięciu ze sceny muzycznej na wiele lat, kiedy zakopał się w Kalifornii, w małym domku w górach, to ona była osobą, która przywróciła go muzycznemu światu. Charles Lloyd jest bardzo zajętym człowiekiem, cały czas w podróży. Napisanie suity, która będzie trwała około 45 minut, to duże wyzwanie. Cieszę się, że się udało.

To bardzo drogie zamówienie?
W negocjacjach najtrudniejsze było przekonanie, żeby poświęcił mnóstwo czasu na nową kompozycję dla festiwalu, który nie jest w Londynie ani w Paryżu, za pieniądze, na które – tak podejrzewam – niejeden polski muzyk mógłby się obrazić. To się mu po prostu nie opłaca. Drogim elementem w tej całej układance jest to, że muzycy przylatują specjalnie do nas, a nie są w trasie koncertowej. To przecież wyjątkowy koncert, który będzie u nas po raz pierwszy.

W zeszłym roku prezentował Pan jazz koreański, w tym japoński. Co ciekawego znalazł Pan w tej części świata?
Mnóstwo interesujących dźwięków, przede wszystkim połączenie niewiarygodnej techniki i duszy. Azjatyccy artyści są niesamowicie skromni, utalentowani i mają olbrzymią wyobraźnię. Kiedy pierwszy raz tam pojechałem, stwierdziłem, że Europa ma świetnych artystów, Stany Zjednoczone są klasą samą dla siebie, a w Azji odkryłem zagłębie improwizatorów, którzy mają niezwykłe podejście do frazowania, do harmonii. I niezwykłe instrumenty. Trud-no ogarnąć japoński rynek jazzowy, bo są tam tysiące muzyków, więc trudno było mi się zdecydować, kogo zaprosić. Pomógł nam Tokyo Jazz Festival. Wielkim odkryciem ostatnich lat była Michiyo Yagi, artystka koto, która przywiezie do nas bardzo rzadkie instrumenty: 17-strunowe koto basowe, niezwykle rzadko używane na koncertach i bardziej klasyczne, 21-strunowe koto. Michiyo Yagi grała ze wszystkimi najważniejszymi artystami muzycznej awangardy, a w Polsce nigdy jeszcze nie była. Warto ją poznać, bo jest wspaniałą poszukiwaczką nowych brzmień.

Melomani jazzowi powinni interesować się nowymi dźwiękami, bo przecież jazz znany jest z improwizacji, to to gatunek poszukujący...
Tak. Jazztopad pokazuje artystów nieznanych. Trudniej sprzedać na ich koncerty kilkaset biletów, ale uważam za sukces przyjście 200-300 osób na koncert nieznanych muzyków. Łatwo zapełnić wielkie sale na koncertach Charlesa Lloyda, Wayne’a Shortera, ale festiwal jest narzędziem służącym nie tylko do prezentacji gwiazd. Powinien nie tylko „odfajkować” najważniejsze nazwiska. Staram się pokazywać co roku nowych muzyków. Bardzo mi zależy, żeby melomani zagłębili się w program i odkryli zupełnie nowe rzeczy. Przecież niezwykłą rzadkością jest muzyczne japońskie piękno.

Tuż przed festiwalem był Pan w Szwecji. Po co?
Od paru lat jestem zapraszany na różne showcase’y. Byłem niedawno w Szwecji i Finlandii, z 5-7 zespołów, 2-3 zapadły mi w pamięć i niewykluczone, że pojawią się niedługo we Wrocławiu. Podobnie robimy z polskim showcase’em, mając nadzieję, że nasi goście zaproszą polskich artystów. A na jazztopadowym showcasie zaprezentuje się dziewięć zespołów: Piotr Damasiewicz Project „Imprographic”, Marcin Masecki solo, Hera, Dominik Wania Trio, Flesh Machine – wrocławskie trio, RGG, Gorzycki/Pater – Therapy, Stryjo i Maciej Obara International Quartet.
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska

10. festiwal Jazztopad zacznie się 14 listopada w Filharmonii Wrocławskiej, koncertem Wayne Shorter Quartet (o godz. 19, bilety kosztują od 100 do 250 zł). Jazztopad potrwa do 24 listopada. Pełny program Jazztopadu: www.wroclaw.naszemiasto.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska