18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska wolność jest fajna - co o naszym patriotyzmie sądzą obcokrajowcy

Paweł Gołębiowski, Jacek Antczak
Polaków i Kubańczyków łączy bardzo wiele - uśmiecha się Jose TorresŚwięto Niepodległości, 11 listopada, to bardzo ważna data, szczególnie dla mnie, Kubańczyka, dla którego Polska jest drugą ojczyzną. - Zapewnia Jose Torres, słynny muzyk. - Przecież w moim kraju "niepodległość" i "wolność" władze rozumieją zupełnie inaczej. Jose śmieje się, że tekst polskiego hymnu zna od początku do końca, lepiej niż niejeden Polak. O swoim polskim i lokalnym, wrocławskim patriotyzmie opowie nawet wraz z Hiszpanem Conrado Moreno jutro na konferencji zorganizowanej przy okazji Święta Niepodległości. W części zatytułowanej... "Polska, moje miejsce na ziemi".Jose Torres trafił do Polski 35 lat temu, w 1978 roku. Po średniej szkole muzycznej w Hawanie mógł studiować za granicą, ale wyboru nie miał zbyt szerokiego: Polska albo Bułgaria. O obu krajach wiedział tyle samo, czyli nic, ale w Poznaniu studiował jego kolega, więc wybrał studia w PRL-u. Trafił do wrocławskiej Akademii Muzycznej. Ale wcześniej zakosztował w naszym kraju nawet pracy na taśmie - na praktykach robotniczych. W fabryce butów w Solcu Kujawskim dali mu do ręki haczyk i jak "jechały" buty zimowe, miał trafiać do dziurki w zamku błyskawicznym i go zaciągać. Nie trafiał, kozaki zostawały otwarte, więc przenieśli go do działu pakowania. Trochę Polaków pochodziło więc w butach, które pakował kubański artysta. Ale znacznie więcej słuchało, jak gra.Niewielu jest pewnie naszych rodaków, którzy znają tyle polskich przebojów, co Jose Torres. Przez 35 lat koncertował i akompaniował największym polskim artystom, od Michała Bajora poczynając, na jazzmanach czy wykonawcach popowych kończąc. - Nie występowałem jeszcze chyba tylko z zespołami Śląsk i Mazowsze. Ale gdyby mnie zaprosili, postarałbym się się dopasować - mówi muzyk, który do końca życia nie zapomni udziału w "Krzesanym" Kilara, w którym gra 11 perkusistów. Nic dziwnego, że Jose jest zwolennikiem radosnego, roztańczonego świętowania. Nawet jego autobiografia nazywa się "Salsa na wolności". - Wolałbym, żebyśmy świętowali z większym uśmiechem, ale rozumiem też, że taki dzień jak 11 listopada to wielki hołd, jaki składamy tym, którzy sprawili, że Polska jest dziś wolnym, otwartym i tolerancyjnym krajem - mówi Jose, który doświadczył kiedyś rasistowskiego ataku. - Wiem, że to margines, ale martwią mnie te skrajności i uważam, że trzeba na nie zwracać uwagę, zwłaszcza w kraju Pawła Włodkowica, w kraju, w którym tolerancja to historia i tradycja.Jose Torresa w Polsce, jeszcze w mrocznych latach osiemdziesiątych XX wieku, najpierw urzekła uroda i brzmienie imienia "Iza-bela Wik-to-ria", studentki muzykoterapii, która przyszła na zajęcia z perkusji na Akademi Muzycznej. - Okazało się, że była istnym cudem świata, który od trzydziestu lat nazywa się już Iza-bela Wik-to-ria Torres - śmieje się Jose Torres. Oboje, z pomocą synów Filipa i Tomka, także muzyków, od lat z dobrym skutkiem próbują roztańczyć Polaków, prowadząc szkołę i organizując festiwale salsy. - Bardzo mi się podoba radosny polski patriotyzm, który widać, gdy kibicujemy naszym sportowcom, artystom, aktorom. To naturalny odruch, chwalimy to, co u nas najlepsze. Ale najbardziej lubię to, co łączy Polaków i Kubańczyków. Często między sobą narzekają na swój kraj, ale wystarczy, że ktoś z zewnątrz nas skrytykuje, wtedy odzywa się w nas duma z bycia Polakiem czy Kubańczykiem - śmieje się wrocławski artysta.
Polaków i Kubańczyków łączy bardzo wiele - uśmiecha się Jose TorresŚwięto Niepodległości, 11 listopada, to bardzo ważna data, szczególnie dla mnie, Kubańczyka, dla którego Polska jest drugą ojczyzną. - Zapewnia Jose Torres, słynny muzyk. - Przecież w moim kraju "niepodległość" i "wolność" władze rozumieją zupełnie inaczej. Jose śmieje się, że tekst polskiego hymnu zna od początku do końca, lepiej niż niejeden Polak. O swoim polskim i lokalnym, wrocławskim patriotyzmie opowie nawet wraz z Hiszpanem Conrado Moreno jutro na konferencji zorganizowanej przy okazji Święta Niepodległości. W części zatytułowanej... "Polska, moje miejsce na ziemi".Jose Torres trafił do Polski 35 lat temu, w 1978 roku. Po średniej szkole muzycznej w Hawanie mógł studiować za granicą, ale wyboru nie miał zbyt szerokiego: Polska albo Bułgaria. O obu krajach wiedział tyle samo, czyli nic, ale w Poznaniu studiował jego kolega, więc wybrał studia w PRL-u. Trafił do wrocławskiej Akademii Muzycznej. Ale wcześniej zakosztował w naszym kraju nawet pracy na taśmie - na praktykach robotniczych. W fabryce butów w Solcu Kujawskim dali mu do ręki haczyk i jak "jechały" buty zimowe, miał trafiać do dziurki w zamku błyskawicznym i go zaciągać. Nie trafiał, kozaki zostawały otwarte, więc przenieśli go do działu pakowania. Trochę Polaków pochodziło więc w butach, które pakował kubański artysta. Ale znacznie więcej słuchało, jak gra.Niewielu jest pewnie naszych rodaków, którzy znają tyle polskich przebojów, co Jose Torres. Przez 35 lat koncertował i akompaniował największym polskim artystom, od Michała Bajora poczynając, na jazzmanach czy wykonawcach popowych kończąc. - Nie występowałem jeszcze chyba tylko z zespołami Śląsk i Mazowsze. Ale gdyby mnie zaprosili, postarałbym się się dopasować - mówi muzyk, który do końca życia nie zapomni udziału w "Krzesanym" Kilara, w którym gra 11 perkusistów. Nic dziwnego, że Jose jest zwolennikiem radosnego, roztańczonego świętowania. Nawet jego autobiografia nazywa się "Salsa na wolności". - Wolałbym, żebyśmy świętowali z większym uśmiechem, ale rozumiem też, że taki dzień jak 11 listopada to wielki hołd, jaki składamy tym, którzy sprawili, że Polska jest dziś wolnym, otwartym i tolerancyjnym krajem - mówi Jose, który doświadczył kiedyś rasistowskiego ataku. - Wiem, że to margines, ale martwią mnie te skrajności i uważam, że trzeba na nie zwracać uwagę, zwłaszcza w kraju Pawła Włodkowica, w kraju, w którym tolerancja to historia i tradycja.Jose Torresa w Polsce, jeszcze w mrocznych latach osiemdziesiątych XX wieku, najpierw urzekła uroda i brzmienie imienia "Iza-bela Wik-to-ria", studentki muzykoterapii, która przyszła na zajęcia z perkusji na Akademi Muzycznej. - Okazało się, że była istnym cudem świata, który od trzydziestu lat nazywa się już Iza-bela Wik-to-ria Torres - śmieje się Jose Torres. Oboje, z pomocą synów Filipa i Tomka, także muzyków, od lat z dobrym skutkiem próbują roztańczyć Polaków, prowadząc szkołę i organizując festiwale salsy. - Bardzo mi się podoba radosny polski patriotyzm, który widać, gdy kibicujemy naszym sportowcom, artystom, aktorom. To naturalny odruch, chwalimy to, co u nas najlepsze. Ale najbardziej lubię to, co łączy Polaków i Kubańczyków. Często między sobą narzekają na swój kraj, ale wystarczy, że ktoś z zewnątrz nas skrytykuje, wtedy odzywa się w nas duma z bycia Polakiem czy Kubańczykiem - śmieje się wrocławski artysta. Tomasz Hołod
Miss Nowego Jorku, kubański perkusista, Czeszka, która buduje domy Polakom i belgijski operator. Co ich łączy? Miłość i Polska. Skąd się wzięli i co sądzą o naszym patriotyzmie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polska wolność jest fajna - co o naszym patriotyzmie sądzą obcokrajowcy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska