Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co z tym Śląskiem?

Mariusz Wiśniewski
- Nie gramy źle - przekonuje trener Ryszard Tarasiewicz
- Nie gramy źle - przekonuje trener Ryszard Tarasiewicz Paweł Relikowski
Śląsk został rozszyfrowany przez rywali. Od zespołu odwróciło się też szczęście.

W rundzie jesiennej Śląsk był objawieniem ekstraklasy. Nikt, łącznie z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem, nie spodziewał się, że beniaminek będzie grał tak skutecznie i na dodatek widowiskowo. Wrocławianie byli uznawani za jedną z najbardziej ofensywnie grających drużyn, która dąży przede wszystkim do strzelania bramek, a później dopiero myśli o obronie.

Przyszła wiosna i nagle coś się w grze Śląska zacięło. Wrocławianie w pięciu meczach zdobyli pięć punktów i strzelili pięć goli. Dlaczego podopiecznym Ryszarda Tarasiewicza jest trudniej o punkty?
Przede wszystkim, zespół z Oporowskiej przestał być anonimowy. Tacy piłkarze jak Janusz Gancarczyk czy Sebastian Dudek są już dobrze znani. Wszyscy też się już przekonali, że Sebastian Mila oraz Antoni Łukasiewicz nie zapomnieli, po mniej lub bardziej udanych występach w zagranicznych ligach, grać w piłkę.

Rywale znają już mocne punkty Śląska - dobra, kombinacyjna gra w środku pola i groźne, szybkie ataki skrzydłami - i starają się je neutralizować. Mila odcinany jest od podań, a jak już dostaje piłkę, szybko atakowany przez dwóch przeciwników. Podobnie jak Janusz Gancarczyk, który już nie straszy tak swoimi rajdami, bo jest podwajany i nie ma miejsca na rozpędzenie się. Warto zwrócić uwagę, że w tej chwili bardziej groźny jest Marek Gancarczyk (wiosną trzy asysty i gol), którego przeciwnicy jeszcze dobrze nie poznali.

Ale to, że Śląsk został rozszyfrowany przez rywali, to niejedyny powód mniejszej liczby punktów. Kolejny to słabsza od oczekiwanej postawa w defensywie. Może nawet nie słabsza postawa, ale pojedyncze błędy na tyle poważne, że kończą się bramkami.

Oczywiście nie każdy stracony gol musi wynikać z błędów obrońców. W Bełchatowie jednak nieszczęście zaczęło się od braku zdecydowania Fojuta w polu karnym. Podobnie jak w spotkaniu z Ruchem Chorzów, kiedy Fojut pozwolił Marcinowi Zającowi zbiec do środka pola i oddać precyzyjny strzał.

Z Polonią Warszawa też żaden ze środkowych obrońców nie doskoczył do Łukasza Trałki, mimo iż dośrodkowanie nie było mocne i był czas na reakcję. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że defensorom Śląska przydarza się jeden błąd, jeden moment zawahania w całym meczu i rywal od razu to wykorzystuje. Brakuje w takich chwilach nieco szczęścia.
I to jest trzeci powód, dlaczego Śląsk wiosną nie zdobył tyle punktów, na ile można było liczyć - brak szczęścia. Wszyscy trenerzy, nie tylko piłkarscy, powtarzają, że aby osiągać sukcesy, trzeba mieć umiejętności, ale też szczęście.

W Bełchatowie przy stanie 0:0 piłka po strzale Mili wylądowała tylko na poprzeczce, z Polonią Przemysław Łudziński minimalnie przestrzelił karnego, z Ruchem wrocławianie w drugiej części meczu nie schodzili z połowy rywali, mieli kilka wyśmienitych sytuacji, a mimo wszystko tylko raz trafili do bramki. Przeciwnikom wystarczy natomiast jedna doskonała sytuacja, albo nawet pół sytuacji i strzelają gola.

Szczęście wyraźnie nie jest po stronie zespołu Ryszarda Tarasiewicza. W czwartek będzie okazja, aby w końcu odwrócić to fatum. Śląsk zagra z ostatnim w tabeli Górnikem Zabrze. Początek spotkania o godz. 20.

Ja się nie będę skarży

Z Ryszardem Tarasiewiczem rozmawiał Mariusz Wiśniewski

Śląsk wiosną nie zdobył tyle punktów, na ile można było liczyć, bo rywale rozszyfrowali wrocławski zespół.

Na pewno rywale znają nasze mocne strony, ale nie wydaje mi się, aby to było tak znaczące. Przecież stwarzamy sobie sytuacje bramkowe. Gdyby sytuacji nie było, byłby większy problem.

... bo obrona spisuje się słabiej niż można było oczekiwać.

Nie zgadzam się z tym. Proszę zobaczyć, ile rywale stwarzają sobie sytuacji bramkowych. Ile nasz bramkarz ma interwencji w meczu? Może kilka na mecz i to przeważnie jakieś dośrodkowania lub strzały z dystansu. To świadczy, że obrona nie dopuszcza rywali do sytuacji.

... bo brakuje szczęścia.

Coś w tym jest. Ale ja się nie będę skarżył. To nie w moim stylu. Z Bełchatowem przy stanie 0:0 mieliśmy trzy sytuacje do zdobycia gola. Zawsze brakowało kilku centymetrów. Jesienią szczęścia mieliśmy więcej, a teraz nam brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska