Po pierwszej kolejce żużlowej ekstraligi najwięcej mówi się o tych, którzy nie jechali. O Nickim Pedersenie i Gregu Hancocku. Czy jest szansa, że obaj zostaną w Częstochowie?
- Nie złożyliśmy broni. Nadal prowadzimy z nimi rozmowy, choć Nicki ma wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Wierzę jednak w jego profesjonalizm i liczę, że nie podejmie zbyt pochopnej decyzji - powiedział portalowi Sportowefakty.pl rzecznik prasowy Włókniarza, Michał Świącik. - Prowadzimy rozmowy z bardzo poważnym sponsorem. Są one zaawansowane. Sytuacja naszego klubu może ulec zmianie z dnia na dzień. W zasadzie w ciągu kilku dni może się okazać, że mamy nowego sponsora strategicznego - dodał przedstawiciel klubu.
Optymista. Trzymamy jednak kciuki za taki właśnie scenariusz. Brak Pedersena i Hancocka pod Jasną Górą nie byłby wszak wyłącznym problemem Częstochowy. Byłby problemem całej ekstraligi. Wrocławia również i to już 19 kwietnia, kiedy ekipa Grzegorza Dzikowskiego przyjedzie na Stadion Olimpijski.
A co, jeśli cudu pod Jasną Górą nie będzie? Pomocną dłoń wyciąga już do Pedersena szefowa I-ligowej Stali Rzeszów, Marta Półtorak.
- Nie ukrywam, że prowadzimy rozmowy. Jesteśmy jednak klubem rzetelnym, z bardzo dużą starannością podchodząc do każdego tematu. Jeśli decydujemy się na podpisanie z kimś kontraktu, to nie po to, by go wypowiedzieć bądź renegocjować. Nicki czuł się w Rzeszowie świetnie, jest bardzo profesjonalny, ale nie wiadomo, czy dojdziemy do porozumienia. I niekoniecznie sprawa musi się rozbijać o kwestie finansowe. Możemy po prostu dojść do wniosku, że to jeszcze nie ten moment, by ponownie współpracować - zauważyła w rozmowie z nami Marta Półtorak.
Teoretycznie rzecz biorąc, szefowa Marmy może nawet wykupić i Pedersena, i Hancocka. Choć więcej tu pewnie szumu, niż realnych założeń.
- Teoretycznie jest to możliwe. Budżet mamy realny, a Greg to szalenie uprzejmy i pogodny człowiek, umiejący współżyć w zespole. Zatem obaj mają dość duże walory - dodała prezesowa. Nie da się jednak ukryć, że jeśli już, to celem polowania jest Duńczyk.
Przypomnijmy, że jesienią ubiegłego roku, kiedy Marma żegnała się z ekstraligą, zniesmaczona tym faktem Półtorak zapowiadała rozbrat z rzeszowskim speedwayem. Miała w planach pomoc Tomaszowi Gollobowi.
- Zgadza się, miałam pomóc Tomkowi, ale tylko w przypadku zakończenia działalności w rzeszowskim żużlu. Wciąż jednak pełnię obowiązki prezesa, choć na horyzoncie pojawiła się osoba mogąca mnie zastąpić. Wtedy stałabym się wiceprezesem. Póki co, cieszę się, że mieliśmy w niedzielę fajne widowisko (Stal pokonała Intar Ostrów 48:42 - WoK), a nasi kibice denerwowali się i cieszyli. Wygraliśmy, choć zespół nie miał wcześniej żadnego sparingu. A przecież trening to zupełnie inne obciążenie psychiczne. Kończąc wątek ewentualnych wzmocnień, mogę powiedzieć, że w żaden sposób nie jesteśmy zdesperowani - wyjaśniła Półtorak.
We Wrocławiu skład jest zamknięty, a ambicje spore. Mimo porażki (43:47) w Bydgoszczy, której można było uniknąć, i która pokazała raczej spory potencjał, a nie słabość drużyny. Punkt bonusowy za zwycięstwo w dwumeczu winien znaleźć się na koncie WTS-u. Zresztą, Marek Cieślak szybko rozpoczął straszenie polonistów.
- Już kupiłem bronę - z uśmiechem rzucił po meczu w Bydgoszczy, przygotowując bydgoszczan do ciężkiej przeprawy w ciężkich warunkach.
Dodajmy, że ekipa Zenona Plecha miała w niedzielę sporego pecha (dwa defekty na prowadzeniu), ale i menedżer nie chciał pomóc szczęściu. Gdyby umieścił Emila Sajfutdinowa nie pod 14., lecz 15. numerem, mógłby skorzystać z niego sześciokrotnie. A tak Rosjanin tylko pięć razy pojawił się na torze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?