Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zostawili dziecko w sądzie i poszli układać nowe życie

Danuta Bartkowiak
Nie wszystkie dzieci mogą liczyć na miłość i czułą opiekę swoich rodziców
Nie wszystkie dzieci mogą liczyć na miłość i czułą opiekę swoich rodziców Karina Trojok
To kolejny taki przypadek w ostatnim czasie. Wyrodni rodzice nie mają wyrzutów sumienia.

Czteromiesięczną Paulinkę rodzice przynieśli do Sądu Rejonowego w Głogowie w piątek w południe. Oświadczyli urzędnikom, że nie mogą opiekować się dzieckiem, bo... zaczynają nowe życie. Dziewczynka trafiła do rodziny zastępczej.

24-letnia Katarzyna S. i jej 26-letni partner życiowy Marcin R. opuścili budynek sądu i faktycznie rozpoczęli nowe życie. Wyprowadzili się z jednej z podgłogowskich wsi i od kilku dni mieszkają w Lubinie. Wynajęli wygodne mieszkanie i snują plany na przyszłość.
- Niech się pani cieszy, że nie zostawiliśmy dziecka na śmietniku - mówi wprost Marcin R., zapytany, czy nie żal mu córki. A matka dziewczynki dodaje: - Takie czasy. Jak się urządzimy, odbierzemy córkę.

Podobne obietnice Katarzyna S. już składała. Dwie starsze córki porzuciła w podobny sposób. Teraz są w rodzinach adopcyjnych i wygląda na to, że to najlepsze dla nich rozwiązanie.
- Mam nadzieję, że teraz sąd najwyżej ograniczy mi władzę rodzicielską - mówi otwarcie i wierzy, że nikt nie odważy się nazwać ją wyrodną matką.

Innego zdania jest Elżbieta K., babcia porzuconej Pauliny.
- Serce mi pęka, ale ja nie mogłam wnuczce pomóc - wyznaje z płaczem. - Do końca miałam nadzieję, że znajdą inne rozwiązanie, ale najwidoczniej tak im było łatwiej.

Według Beaty Skwarek, dyrektor Powiatowego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Głogowie, postawa rodziców nie zasługuje na potępienie.
- Widziałam już porzucone dzieci w kartonie na cmentarzu, dlatego uważam, że i tak postąpili humanitarnie wobec córki - mówi Skwarek i wyjaśnia, że los dziecka leży teraz w rękach sądu, który zadecyduje, czy Katarzyna S. i Marcin R. nadają się na rodziców.

To kolejny tak bulwersujący przypadek. Tydzień temu legniczanka zostawiła swoją 11-letnią córkę przed domem dziadka i oświadczyła policji, że nie chcę się nią zajmować. Dziadek wnuczki nie przyjął. Dziewczynka trafiła do pogotowia opiekuńczego.

Edukacja leży
Jerzy Herberger, psycholog
- Nie da się ukryć, że dzięki takim miejscom jak na przykład, okna życia, których w Polsce jest coraz więcej, wiele dzieci żyją i trafiają do kochających i troskliwych rodzin adopcyjnych, czy zastępczych. Z drugiej jednak strony fakt, że społeczeństwo opiekuje się niechcianymi dziećmi sprawia, iż coraz więcej ludzi o patologicznej strukturze osobowości odbiera to jako przyzwolenie na swoją nieodpowiedzialność i brak elementarnej chociażby przyzwoitości.

Instynkt rozrodczy jest sprawą naturalną i nie jesteśmy w stanie go zahamować. Dlatego w przypadku, kiedy widzimy, że na świat przychodzą kolejne dzieci, które nie mogą liczyć na miłość i akceptację rodziców i są lekką ręką oddawane państwu pod opiekę, wypadałoby chociażby zasugerować antykoncepcję. Pytanie tylko, kto ma to robić? Nie ma w Polsce mechanizmów, które w konkretny sposób regulowałyby tę kwestię. Nie ma też odważnego, kto zabroniłby takim rodzicom płodzić kolejne, niechciane, niekochane dzieci. Edukacja seksualna leży, a nieszczęść przybywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska