Pod budynkiem, przy wejściu do przejścia podziemnego pod placem Grunwaldzkim do akcji przygotowali się strażacy. Napompowali dużą, pomarańczową poduszkę powietrzną, która mogłaby mężczyźnie uratować życie, jeśli rzeczywiście by skoczył. Co prawda takie poduszki są używane przede wszystkim przy pożarach budynków, gdy ludzie muszą skakać z okien, by ratować życie, jednak strażacy mogą ich użyć także w takich sytuacjach. Jak informują, przy skoku z wysokości do 20 metrów, człowiekowi nie powinno stać się nic złego.
W związku z akcją ratunkową służby zablokowały jeden pas na placu Grunwaldzkim. Kierowcy nie mogli skorzystać ze skrajnego pasa do jazdy w prawo - w kierunku Curie-Skłodowskiej. Na placu Grunwaldzkim i w jego okolicach tworzyły się korki. Sznur aut stał już na moście Grunwaldzkim w kierunku placu.
Od godziny 12 mężczyzna prowadził rozmowę z policyjnym negocjatorem. Był obrócony plecami do placu, ale wciąż stał na wąskim parapecie i było ryzyko, że nawet jeśli sam nie zdecyduje się skoczyć, po prostu przez nieuwagę, wyleci z okna.
O godzinie 13 wciąż trwały pertraktacje z mężczyzną. Jak wynikało z informacji od strażaków, mężczyzna zablokował dojście do siebie od wewnątrz. Okno w którym stoi, to okno korytarza z kratami. Mężczyzna otworzył kraty, a następnie przymknął je tak, że znacznie utrudnione było dojście do niego od strony schodów. Negocjatorzy mieli zatem utrudnione zadanie i musieli go przekonać, by sam stamtąd zszedł. Nie było mowy o ściągnięciu go siłą czy podstępem.
Ostatecznie udało się przekonać desperata chwilę po godzinie 13. Mężczyzna w końcu zszedł z parapetu do środka. Służby mogły zakończyć akcję i przywrócić ruch na placu Grunwaldzkim oraz w przejściu podzmiemnym pod nim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?