Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie można wikłać IPN-u w politykę

Prof. Włodzimierz Suleja
Prof. Włodzimierz Suleja, dyrektor wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej
Prof. Włodzimierz Suleja, dyrektor wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Tomasz Hołod
Jeśli IPN publikuje coś, co dotyczy przeszłości jakiejś osoby, to zwykle wtedy, gdy nie ma już wątpliwości.

Z prof. Włodzimierzem Suleją, dyrektorem wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Jacek Antczak

Gdy czekałem na spotkanie Panem, widziałem studenta, który przyszedł po wpis do indeksu. Wielu zatrudnia Pan w IPN-ie magistrów historii?

Historycy są w zdecydowanej przewadze. Przede wszystkim ze względu na profil wykształcenia, który najbardziej pasuje do działań statutowych IPN. W Biurze Edukcji są, oprócz socjologów, niemal sami historycy. Dominują też w Biurze Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, aczkolwiek tam są też osoby wywodzące się z innych zawodów, co czasami jest korzystne, tyle że nie ze względu na warsztat, lecz troszkę inne spojrzenie. Z wyjątkiem działów IPN-u, które są związane z prawem, Komisją Ścigania Zbrodni, gdzie dominują prokuratorzy, i pionu lustracyjnego, wszędzie pracują głównie historycy.

Może to złośliwe pytanie, ale czy szefostwo IPN-u sprawdza prace magisterskie młodych ludzi, których zatrudnia?

Nie ma obyczaju, żeby czytać prace magisterskie. Byłoby to co najmniej dziwaczne, gdyby ktoś taki standard próbował wprowadzać. Za nieodpowiedzialność ponoszą promotor i osoby, które prace recenzują. Dla nas wszystko jedno, czy to będzie historyk, archeolog, czy historyk sztuki, o czym pisał. Interesuje nas, czy się nadaje do tej pracy i czy mamy poświadczenie jego kwalifikacji w postaci dyplomu. Oczywiście, kiedy zatrudniali się w IPN-ie moi studenci czy ludzie, których prace recenzowałem, ich magisteria znałem. Mogą się zdarzyć takie przypadki.

To pewnie książki o Lechu Wałęsie magistra Pawła Zyzaka Pan nie czytał?

Jestem w połowie. Jako książkę oceniam ją bardzo krytycznie. A jako praca magisterska? Dałby Bóg więcej takich.

Jak to?

Kiedy taka praca wchodzi jako książka do publicznego obiegu i dyskursu, wtedy uwagi natury merytorycznej i warsztatowej są uprawnione, a takowych miałbym sporo. Czy zabiorę głos w tej sprawie, tak jak w sprawie książki Cenckiewicza i Gontarczyka, którą oceniałem dobrze - nie wiem. Raczej nie, bo byłoby to wdawanie się w bójkę polityczną.
No właśnie. Mamy rok 2009 rok, 20-lecie wolnej Polski, a wybucha kolejna awantura związana z najnowszą historią z IPN-em w tle. Jak Pan się czuje, kierując dolnośląską częścią instytucji, która jest ciągle pod obstrzałem i którą były prezydent Aleksander Kwaśniewski nazywa Instytutem Kłamstwa Narodowego?

Mówi Pan o kontekście zewnętrznym, rozgrywkach w obrębie politycznym, do których nie chcę się odnosić. Natomiast mogę jednoznacznie powiedzieć, że lokalny, wrocławski kontekst IPN-u jest przyjazny. Wszystko jest racjonalnie prowadzone, a ja nie odbieram żadnych politycznych nacisków na funkcjonowanie oddziału. Oczywiście, mogą się pojawiać różne opinie, co jest jak najbardziej uprawnione, ale IPN - jak sądzę także w skali krajowej, choć mówię tu o własnej perspektywie - realizuje po prostu swoje zadania statutowe. Leżą przed Panem dwie ostatnio wydane książki, które są efektem działań na polu historii. Ten kierunek kontrowersji budzić nie powinien.

Jakie to są działania? Organizujecie sesje naukowe, wydajecie prace, zresztą najczęściej dotyczące Dolnego Śląska...

Przede wszystkim. Choć jeśli na przykład centralnie przygotowywana jest publikacja dotycząca obsady personalnej Urzędu Bezpieczeństwa lub Służby Bezpieczeństwa, to biorą w tym udział pracownicy wrocławskiego oddziału. Mamy jednak także własną serię wydawniczą i tu koncentrujemy się na sprawach, które są nam najbliższe terytorialnie.

Na przykład?

Opracowujemy na przykład monografie lokalnych Urzędów Bezpieczeństwa. Głośne były "Twarze wrocławskiej bezpieki" - pokłosie wystawy zorganizowanej przez Biuro Edukacji, którym kieruje Krzysztof Szwagrzyk. Ale także pokazujemy, powiedzmy, Urząd Bezpieczeństwa w Lubinie czy Lwówku Śląskim, ludzi, którzy nim kierowali, i materiały źródłowe. Wydaliśmy też pracę "Operacja »Podmuch«: Służba Bezpieczeństwa wobec »bombiarzy« na terenie Zagłębia Miedziowego w okresie stanu wojennego". Mamy wydawnictwa, które są pokłosiem sesji naukowych, jak najnowsza "Wokół Marca 1968 na Dolnym Śląsku" czy "Artyści a SB". Zajmujemy się też sprawami dotyczącymi ludzi, którzy trafili na Dolny Śląsk. Ukazały się "Wspomnienia sybiraków", które spotkały się z ciepłym przyjęciem. Mogę też zapowiedzieć, że chcemy wydać kazania wygłaszane w stanie wojennym przez kardynała Gulbinowicza, skonfrontowane z raportami SB o tychże kazaniach. To niezwykle interesujące rzeczy. Tych publikacji się nazbierało, więc wyraźnie widać, że spektrum naszych działań, zwłaszcza naukowych, jest bardzo szerokie.
Tylko czy to nie znaczy że wrocławski IPN nie wchodzi w te najbardziej "niebezpieczne" czy też budzące najwięcej kontrowersji rejony działalności? Może nie publikujecie prac o współcześnie działających politykach?

Po pierwsze - u nas są wyraźnie wykrystalizowane zainteresowania określonymi fragmentami historii. Jeśli dr Krzysztof Szwagrzyk prowadzi badania nad wymiarem sprawiedliwości czasu stalinowskiego, to trudno, żeby przeskakiwał do stanu wojennego. Ale jeśli ktoś, tak jak ja, zajmuje się Marcem 68, to robi monografię i ją publikujemy. Jeśli niedawno zajmowaliśmy się stanem wojennym, to efekty tych badań też będą pokazane, a to już jest najnowsza historia i dotyczy osób, które - choćby w wymiarze lokalnym - do dziś funkcjonują w sferze publicznej. Właśnie ukazują się "Wspomnienia Leszka Budrewicza", doprowadzone aż do 1989 roku. W tej pracy, na przykład w przypisach do postaci, nie unika się spraw, które postrzega się jako kontrowersyjne, choć w moim przekonaniu dla historyka takich zagadnień nie ma.

Dlaczego?

One mogą być kontrowersyjne z punktu widzenia doraźnej, bardzo utylitarnej polityki. Natomiast jeśli podchodzimy do tego rzetelnie i z zachowaniem warsztatu naukowego, to historia nie powinna wywoływać jakichś dramatycznych emocji. Bardzo łatwe jest epatowanie sensacją, która wiążą się ze znanym nazwiskiem, ale niewiele to wnosi. Zwłaszcza że w większości są to ślady, które mogą o czymś świadczyć, ale wcale nie muszą świadczyć o tym, co się komuś może wydawać. Dlatego najrozsądniej, ale też przy spełnianiu kryteriów rzetelności, robimy tak, że staramy się mówić o mechanizmach związanych z funkcjonowaniem tamtego systemu. Jeżeli dochodzi do publikacji, która się wiąże z tym, co najbardziej bulwersujące, z pokazaniem przeszłości kogoś, to zwykle dotyczy to sytuacji, gdy nie ma żadnych wątpliwości. Gdy się zachowały materiały, które pokazują, jaki był stopień uwikłania i szkodliwości funkcjonowania danej postaci. Ale znów warto wskazać, że jest to element systemu, który sprawił, że opresyjność dotyczyła większości obywateli. Ja jestem za tego typu modelem uprawiania historii. My dysponujemy źródłami szczególnymi, ale to też są źródła historyczne i na gruncie wrocławskim nie wywołujemy wielkich emocji.

Natomiast na ogólnopolskim tak. Mówi się o zmianach w funkcjonowaniu IPN-u.

Instytut, co chciałbym podkreślić, reali-zuje zadania postawione przed nim przez ustawodawcę. Nie robi niczego innego niż to, co zostało zapisane w ustawie. Trudno mieć pretensje, że robimy coś, czego wymaga od nas prawo. A na przykład na Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów spadnie dodatkowo realizacja ustawy dotyczącej emerytur dawnych funkcjonariuszy SB.

W jaki sposób będzie realizowana?

Będziemy sięgać do materiałów źródłowych, które znalazły się u nas. Można powiedzieć, że w jakimś sensie pełnimy nawet rolę archiwum zakładowego SB. W cudzysłowie oczywiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska