Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszust czy ofiara fałszywych oskarżeń? Ruszył proces "przyjaciela" Putina

Marcin Rybak
Pałac w podwrocławskiej miejscowości zbudował sobie oskarżony dziś biznesmen
Pałac w podwrocławskiej miejscowości zbudował sobie oskarżony dziś biznesmen Janusz Wójtowicz
Przed wrocławskim sądem stanął w środę biznesmen Andrzej Ł., który - jak twierdzi prokuratura - przez 10 lat żył z oszukiwania. Ofiarom miał wmawiać, że jest znajomym prezydenta Rosji Władimira Putina.

Górnośląskich przedsiębiorców "umówił" nawet na audiencję u niego. Kupili rosyjskiemu politykowi ekskluzywny prezent. Trzy wieczne pióra z górnej półki. Od 3,6 do 4,7 tys. zł za sztukę. Choć - jak twierdzi prokuratura - Putin nawet nie wiedział o tych piórach, bo wszystkie zabrał sobie oskarżony. Powiedział biznesmenom ze Śląska, że w ostatniej chwili coś wypadło i oni nie mogą jechać, a on sam te pióra zawiezie na Kreml.

To nie wszystko. Andrzej Ł. miał przekonywać ofiary, że pracował jako doradca trzech amerykańskich prezydentów. Przedstawiał się jako reprezentant firm, które mają miliony hektarów ziemi w Afryce oraz udziały w kopalni diamentów w Rosji.

Mechanizm zawsze był podobny. Biznesmen z koneksjami na świecie - znajomy i doradca głów państw - proponuje wspólne przedsięwzięcie. Hodowla bydła, sprzedaż trzody chlewnej, jakaś energetyka, dostawa drutu. Albo pomoc w uzyskaniu kredytu z amerykańskiego funduszu inwestycyjnego.

Jak wspólne przedsięwzięcie, to wspólna firma. A jak firma, to musi mieć jakiś kapitał. Partner biznesmena z koneksjami wpłaca gotówkę na kapitał wspólnej firmy. I koniec.

"Andrzej Ł. wydał pieniądze na własne potrzeby". Takie słowa słyszeliśmy wczoraj w sądzie najczęściej. Andrzej Ł. stanął właśnie przed sądem, oskarżony o 32 oszustwa.

Miał działać przez dziesięć lat. I za każdym razem - przynajmniej według oskarżenia - "wspólny biznes" kończył się tym, że pan Ł. pieniądze po prostu zabierał.

Jednej z firm - której obiecywał pomoc w załatwieniu kredytu z amerykańskiego funduszu inwestycyjnego - wmawiał, że doradzał amerykańskim prezydentom i reprezentuje biznes, który ma w Afryce 500 mln hektarów gruntu i większość udziałów w kopalni diamentów. Sporo! Szesnaście razy tyle hektarów, ile ma Polska!

Pan Andrzej, jako były doradca trzech prezydentów, obiecywał pomoc w załatwieniu 70 mln euro kredytu. Warunek? Banalny. Jego - pana Andrzeja - firma ma zbadać "zyskowność" inwestycji. Cena? Jedyne 50 tysięcy złotych. Oskarżenie przekonuje, że to oszustwo. Że biznesmen nie chciał załatwić kredytu i nie miał zamiaru badać "zyskowności".

Przedstawiciel polskiego rządu

Jeśli wierzyć oskarżeniu, to ofiarą Andrzeja Ł. padł również polski rząd. A dokładnie nieżyjący już wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper. A wszystko - jak mówią bliscy znajomi Leppera - przez jego zaufanie do ludzi. Biznesmena - dziś oskarżonego - na salony władzy wprowadził Janusz Maksymiuk, wówczas dolnośląski polityk Samoobrony.

Andrzej Ł. przekonał Leppera, że pomoże w zniesieniu embarga na dostawy polskiego mięsa do Rosji. Dostał więc upoważnienie. Później wyrobił sobie legitymację doradcy wicepremiera rządu RP. No i namawiał kolejnych przedsiębiorców na wspólny biznes.

- Wpłaciłem 30 tys. zł na udziały w spółce. Zorientowałem się, że to oszustwo, gdy z konta spółki zniknęły pieniądze, które wpłaciłem. A przecież miały być przeznaczone na rozwój firmy - opowiadał nam w 2010 roku biznesmen, który dał się nabrać.

Jeśli wierzyć oskarżeniu, pan Ł. stworzył sobie fałszywą tożsamość biznesmena z układami. A jednak... Przed trzema laty, gdy został aresztowany, byliśmy w biurach jego firmy na Ruskiej. Na ścianach wisiały zdjęcia pana Andrzeja ze znanymi aktorami, politykami, rosyjskim gubernatorem...

Oskarżony czuje się ofiarą

Oskarżony nie przyznaje się do winy. Czuje się ofiarą systemu, fałszywych pomówień formułowanych przez nieuczciwych przedsiębiorców. Sugeruje, że słynny film "Układ zamknięty" mógłby opisywać jego historię.

Na ławie oskarżonych Andrzej Ł., rzekomy oszust i rzekomy znajomy wielkich tego świata, zasiada z synem Filipem. Wczoraj w sądzie przez przeszło godzinę słuchaliśmy zarzutów aktu oskarżenia.

Później wstał Filip Ł. Zarzuca mu się pomaganie ojcu w niektórych oszustwach. - Do żadnego z postawionych mi zarzutów nie przyznaję się. Wyjaśnienia złożę dopiero po przesłuchaniu wszystkich świadków, na końcu – oświadczył.

Główny oskarżony najprawdopodobniej przyjmie taką samą taktykę. Na następnej rozprawie - w listopadzie - sąd będzie odczytywał wyjaśnienia oskarżonych składane w śledztwie. Wynika z nich, że panowie Ł. czują się całkowicie niewinni.

"Konsul" czy raczej "Układ zamknięty"

Prokuratura robi z Andrzeja Ł. bohatera jak z głośnego filmu "Konsul". Sam oskarżony - gdy rozmawiał z nami w kwietniu - wolałby być bohaterem "Układu zamkniętego".

Oba filmy są oparte na autentycznych wydarzeniach. "Układ zamknięty" miał premierę w tym roku. Janusz Gajos w roli nieuczciwego prokuratora i Kazimierz Kaczor jako urzędnik fiskusa wykańczają uczciwych przedsiębiorców. Za sprawą ich działań są oni fałszywie oskarżani o udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

"Konsul" - z Piotrem Fronczewskim - to opowieść o autentycznej historii, jaka wydarzyła się w latach 70. XX wieku. Oszust podawał się za austriackiego dyplomatę, który urządza we Wrocławiu konsulat. Film był kręcony we Wrocławiu, m.in. w sali 110 gmachu wrocławskiego sądu. W latach 80. był to Sąd Wojewódzki, dziś jest to Sąd Okręgowy. Proces Andrzeja Ł. zaczął się wczoraj piętro niżej. Ale kto wie, czy któraś z rozpraw nie będzie w tej sanej sali, w której na filmowej ławie oskarżonych zasiadł grający "konsula" Piotr Fronczewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska