18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Nałogowy kolekcjoner śmieci zatruwa życie mieszkańcom. Czy trzeba czekać na tragedię?

Agata Wojciechowska
Z mieszkania przy ul. Gersona na Biskupinie wręcz wysypują się śmieci...
Z mieszkania przy ul. Gersona na Biskupinie wręcz wysypują się śmieci... fot. Janusz Wójtowicz
Mieszkańcy budynku przy ul. Gersona 12 na Biskupinie przeżywają horror. Ich sąsiad jest nałogowym zbieraczem śmieci. Z mieszkania na parterze po prostu wysypują się śmieci. Zaalarmowano już wszystkie możliwe instytucje. Wszyscy interweniowali i... problemu nie rozwiązano.

- Już od 10 lat człowiek ten mieszka na wysypisku, a my razem z nim – mówi Barbara Kozłowska, sąsiadka z góry. - Do swojego domu wchodzi on na czworakach przez maleńką szparę. Tyle naznosił gratów. Tydzień temu cześć ze śmieci powywalał na klatkę schodową. Na wysokość 1,5 metra leżały tam kineskopy od telewizorów, szafki, zbita muszla klozetowa i inne rupiecie. Reszta mieszkańców nie mogła skorzystać z piwnic ani dotrzeć do swoich skrzynek pocztowych. Wezwana przez nas straż miejska kazała mu posprzątać, więc poupychał w inny sposób i problem pozostał – dodaje.

Uciążliwy sąsiad jest utrapieniem dla 28 rodzin, mieszkających w tym bloku. Dwa razy wywołał pożar między innymi przez rozpalenie w mieszkaniu grilla. Raz nielegalnie podłączył się do sieci energetycznej. Spowodował spięcie, przez co prądu nie było w całym budynku. Przez śmieci gromadzone w piwnicy, zalęgły się tam szczury.

- Po jednym z pożarów został przymusowo zabrany na leczenie – opisuje Barbara Kozłowska. - Wtedy spółdzielnia Biskupin mogła posprzątać jego mieszkanie. Przez trzy dni wynosili śmieci, które później pakowali na samochody ciężarowe. Niewiele to dało. W szpitalu przebywał pół roku. Po jego powrocie przez około rok zachowywał się w miarę normalnie, ale że nie był przez nikogo monitorowany pod kątem brania leków, znów uzbierał górę gratów – dodaje.

Nałogowy zbieracz jest człowiekiem chorym. Służby tłumaczą, że nic nie mogą zrobić, dopóki uciążliwy sąsiad się leczy, co jednak zrobić, kiedy tego nie robi.

- Wszystko słyszymy, bo jakiekolwiek spotkania odbywają się na klatce schodowej - wyjaśnia Barbara Kozłowska. - Mój sąsiad nikogo do mieszkania nie wpuszcza. On wszystkich zapewnia, że przyjmuje regularnie leki, ale tego nie robi. Później chodzi i mówi pod nosem: "łączę się poprzez wypalone zapałki z programem NASA" albo niosąc wodę "mam w piwnicy basen i muszę go napełnić". Ostatnio ze śmieciami zaczął zbierać liście.

Dlaczego nie chce się pozbyć śmieci? Podobno jest mu wówczas cieplej. Spółdzielnia bez zgody lokatora nie może wejść do mieszkania i mu go posprzątać. Mieszkańcy są zrozpaczeni.

- Administracja mówi, że "MOPS płaci za niego regularnie i nic nie możemy z tym zrobić, dzwońcie na policję i MOPS" - twierdzi Jolanta Szostek - Lisiecka, kolejna sąsiadka z góry. - Z MOPSu przychodzą pracownicy, na korytarzu wypełniają papier i pan ma dalej utrzymanie. Policja wyjaśnia, że dopóki nikomu nie zrobi krzywdy, więc nie mogą interweniować. Straż pożarna mówi podobnie, ale odnosząc się do zaprószenia ognia. Zdaniem Sanepidu nie ma epidemii, nie ma sprawy. Pogotowie tłumaczy się, że chory nie wyraża zgody na leczenie, a prokuratura, bo i tam wnieśliśmy wniosek, orzekła brak podstaw do wszczęcia postępowania ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu.

Dalszy ciąg tekstu na NASTĘPNEJ STRONIE
- Sprawę znamy bardzo dobrze - mówi Grażyna Martan z administracji Spółdzielni Biskupin. - Jak sprzątniemy w dzień, to w nocy ten pan już z powrotem naznosi śmieci. Jesteśmy bezsilni. Wiemy, że odbyła się już pierwsza rozprawa w sprawie o uznanie niepoczytalności i skierowanie na przymusowe leczenie. Niedługo ma się odbyć kolejna. Dla nas jest to zaskoczeniem, że w ogóle zaplanowano drugie posiedzenie, tym bardziej że wzywani przez mieszkańców lekarze kilkakrotnie orzekali o jego chorobie i konieczności leczenia.

Orzeczenie o ubezwłasnowolnieniu może wydać tylko sąd, ponieważ wkracza się w ten sposób w podstawowe prawa i wolności obywatela. Prawo przewiduje możliwość poddania kogoś badaniu psychiatrycznemu bez jej zgody, o ile zagraża bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób, bądź nie jest zdolny do zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych. O konieczności takiego badania stwierdza lekarz psychiatra. W razie potrzeby lekarz przeprowadzający badanie zarządza przewiezienie badanego do szpitala. W nagłych przypadkach nie potrzebna jest zgoda chorego.

Ubezwłasnowolnienie osoby chorej nie oznacza automatycznie, że trafi ona do szpitala. Może uzyskać opiekuna i nadal mieszkać w tym samym miejscu. Stąd prawnicy proponują także inne rozwiązanie.

- Jeśli jest członkiem spółdzielni mieszkaniowej, to zgodnie z art. 17 z indeksem 10 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych: W przypadku (...), rażącego lub uporczywego wykraczania osoby korzystającej z lokalu przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu albo niewłaściwego zachowania tej osoby czyniącego korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, przepis art. 16 ustawy z dnia 24 czerwca 1994 r. o własności lokali stosuje się odpowiednio. Z żądaniem, o którym mowa w tym przepisie, występuje zarząd spółdzielni na wniosek rady nadzorczej - tłumaczy radca prawny Krzysztof Buck z Kancelarii Prawnej Buck&Wilczek. - Można więc w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w drodze licytacji na podstawie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji z nieruchomości. Jeśli byłby członkiem wspólnoty,
to samo może zrobić wspólnota - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska