Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Na Główny nie dojedziesz

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski fot. Paweł Relikowski
Jako pasażer czuję się w obowiązku poinformować, że nasz cud techniki, czyli superszybki pociąg Impuls, potrafi się spóźnić niczym zamrożony w styczniu 40-letni skład EZT. Jako zakochany w kolei stawiam ten zarzut w przekonaniu, że krytyka tylko pomoże kolejarzom.

Bo są i nowe tory, i nowe pojazdy, a wychodzi jak zwykle. Czyli z opóźnieniem. Niestety, mimo że minister transportu to znany koneser zegarków, nietrzymanie się rozkładu jazdy jest ciągłą kolejową przypadłością, a zmorą pasażerów.

Teraz dowody. Kiedy w blaskach październikowego słońca podróżowałem w czwartek Impulsem na trasie Węgliniec - Wrocław, dopadły mnie oraz prawie dwustu innych pasażerów stare kolejowe plagi. Pierwsza: brak poszanowania dla czasu podróżnych. Otóż znalazła się na pokładzie Impulsu czarna owca, czyli pasażer bez biletu. Konduktorzy zwykle wysadzają gapowiczów, którzy nie chcą uiścić stosownych opłat i kar, na następnym przystanku. "Nasz" jednak się zaparł, więc konduktorki zatrzymały pociąg w Środzie Śląskiej i zadzwoniły po policję. Skład pełen pasażerów czekał przez kwadrans na mundurowych. Choć nic złego by się firmie Koleje Dolnośląskie nie stało, gdyby intruza bez biletu zawieziono do Wrocławia i tam rozliczono.

Plaga nr 2: słaba organizacja. Pociąg wreszcie ruszył ze Środy Śl., ale po paru kilometrach znów stanął. Bo nasz tor zablokował skład towarowy. Jakim cudem, skoro żelazne drogi są obsługiwane przez nowoczesne systemy, komputery itd? Nie wiem. I kolejny kwadrans postoju. Plaga nr 3: brak kompleksowych remontów i spóźnienia inwestycji. Co z tego, że z Węglińca może pociąg pruć z prędkością 160/h, skoro rok ponad plan trwa modernizacja stacji Wrocław-Leśnica (znów postój)? A z powodu ciasnoty trzeba często czekać na wjazd na Główny. I zamiast o godz. 12.33 Impuls przyjechał do Wrocławia o 13.20...

Ale to pestka w obliczu tego, co może czekać pasażerów z południa regionu od grudnia przyszłego roku. Kolejarze chcą przez miesiące remontować wiadukt kolejowy nad ul. Grabiszyńską we Wrocławiu. Planuje się, że wówczas pociągi z Jeleniej Góry, Wałbrzycha i Świdnicy dojadą tylko do ul. Klecińskiej, koło FAT-u, na przystanek tymczasowy. Stamtąd też będą odjeżdżać. Kto nimi pojedzie?

Kolejarze chcą dyskutować o sposobach zmniejszenia uciążliwości tego rozwiązania. Może nowe linie MPK? Może komunikacja zastępcza na Dworzec Główny? Bo wiedzą, że to będzie bolesne dla podróżnych. Powiem więcej: końcowy przystanek poza centrum Wrocławia może podważyć sens podróży pociągiem z Wałbrzycha czy Jeleniej Góry, bo to dodatkowa strata czasu na dojazdy w mieście. A w pociągach zostaną tylko turyści i niedzielni miłośnicy kolei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska