Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kbiz.pl. Wrocławianin wykiwał tysiące przedsiębiorców w sieci? Sprawę bada prokuratura

Marcin Rybak
Tysiące przedsiębiorców z całej Polski czuje się ofiarami wrocławianina, który oferował bezpłatny dostęp do internetowego katalogu firm Kbiz.pl. Katalog - po dwóch latach działalności - stał się płatny, bo prowadzący witrynę zmienili jego regulamin. Zaskoczeni przedsiębiorcy zaczęli dostawać faktury i wezwania do zapłaty. Zaczęły też wpływać do nich groźby egzekucji i pisma od firmy windykacyjnej.

Bywało, że wezwania docierały do firm, których szefowie nie pamiętają, by zapisywali się do katalogu Kbiz.pl.
Sprawę bada wrocławska Prokuratura Okręgowa. Zgłaszają się do niej tysiące pokrzywdzonych z całego kraju. Kilka dni temu było ich już dwa tysiące, a przecież zbieranie zawiadomień dopiero się zaczęło.

Twórca portalu Kbiz Krzysztof Habiak skorzystał ze znanego od lat mechanizmu. Ludzie nie czytają tego, co podpisują. Czasem bezmyślnie klikają w kwadracik z napisem: "Oświadczam, że zapoznałem się z treścią regulaminu". Choć tak naprawdę z niczym się nie zapoznawali.

Habiak założył dwa podobne przedsięwzięcia. Kbiz.pl powstał w 2011 roku. Klienci katalogu mogli wybrać opcję z bezterminowym, bezpłatnym dostępem do katalogu. Ci, którzy zdecydowali się płacić, mieli szerszą ofertę usług. Jak mówi Krzysztof Habiak, zaledwie około 30 procent klientów wybrało opcję płatną.
Na początku maja portal Kbiz.pl zaczął rozsyłać klientom informacje o zmianie regulaminu. Jego nowa wersja była załącznikiem do mejla.

- W treści mejla była tylko informacja o nowym regulaminie. W treści regulaminu można zaś było przeczytać, ze jeśli ktoś w ciągu miesiąca nie wypowie umowy, zostanie obciążony roczną opłatą - 123 zł.

Większość klientów nie przeczytała regulaminu.
Habiak jest pewien, że działał zgodnie z prawem, a jego firma funkcjonuje w oparciu o przepisy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Zapytany, dlaczego w treści mejla nie uprzedził o likwidacji bezpłatnej usługi albo nie przyjął opcji, że kto nie zgodzi się płacić, zostanie wykreślony z katalogu, mówi tylko: - Doszliśmy do wniosku, że to będzie wystarczające.
Dodaje też, że taką formę wymyśliła kancelaria prawna, a on tylko zlecił jej, by wszystko było w zgodzie z prawem i zabezpieczało jego interesy.

W ubiegłym roku Habiak założył inny, podobny biznes. Firma została zarejestrowana w Anglii, nazywa się CH Internet Business Solutions. To również był internetowy katalog firm. Rozsyłano reklamówki zachęcające do zarejestrowania się w witrynie.
- Nie było tam informacji o tym, czy usługa jest płatna, czy bezpłatna. Ale podczas rejestracji w systemie należało kliknąć w pole potwierdzające akceptację regulaminu. A z regulaminu wynikało, że na rezygnację z udziału w serwisie jest jedynie 10 dni. Po upływie tego czasu należało wnieść 500 funtów rocznej opłaty...

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Tytuł aukcji internetowej: "Nokia N8 16 GB już od złotówki". Okazja, jakich mało. Wypasiony smartfon i to bez sim-locka. Nówka za śmieszne pieniądze. Ceny aukcji przekraczają 770 złotych. Kto by tam zwracał uwagę na ostrzeżenie: "proszę o przemyślane zakupy i dokładne czytanie opisu."

Dramat zaczyna się wtedy, gdy - zamiast nówki bez sim-locka dostaniemy... zdjęcie telefonu. Oszust? Niby tak. Choć uprzedzał: uważnie czytajcie opis. Uważny czytelnik zwróciłby uwagę na to, co naprawdę jest przedmiotem aukcji. Ano "mam do sprzedania zdjęcie telefonu komórkowego."

Wrocławianin Krzysztof Ha-biak, szef dwóch internetowych katalogów firm, wykorzystał ten sam mechanizm. Ludzie nie czytają dokładnie, gdy zauważą okazję.

Prowadzisz firmę. Dostajesz ofertę od CH Business Solutions LTD, by zarejestrować się w ich katalogu firm. Wchodzisz, wpisujesz swoje dane i bezmyślnie klikasz w rubryczkę "zapoznałem się z treścią regulaminu". Jak się nie zapoznałeś, to nie wiesz, że za 10 dni firma CH Business wystawi Ci fakturę na 500 funtów.

CH Business to angielska firma założona przez sprytnego wrocławianina Krzysztofa Ha-biaka. - Nigdzie nie było informacji, że ten katalog jest bezpłatny - mówi Habiak.

- Internetowe oszustwa? Najwięcej jest jednak takich konsumenckich. Ktoś oferuje do sprzedaży jakiś towar, ludzie płacą i nie dostają tego, co zamówili - opowiada Paweł Petry-kowski z biura prasowego dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej.
Najbardziej trzeba uważać na "niepowtarzalne okazje". Oto świeży przykład. Sprzed miesiąca. Zbliża się koniec wakacji, rodzice wielu uczniów łapią się za głowę, ile to wydadzą na zakup podręczników. A w internecie superoferta. Za niewielkie pieniądze komplet podręczników. Znacznie, naprawdę znacznie tańszy niż w sklepach. - Kilkadziesiąt osób dało się nabrać, za-nim zatrzymaliśmy oszusta - mówi Petrykowski. Dlatego zawsze trzeba sprawdzać, kim jest sprzedawca. Badać jego wiarygodność, szukać pozytywnych i negatywnych komentarzy w sieci. Patrzyć, czy jest możliwa płatność za towar po jego dostarczeniu. Na przykład w cza-sie odbierania go na poczcie. Czyli "za pobraniem". Jeśli tak, to raczej skorzystajmy z takiej opcji .

Choć wielu decyduje się zaryzykować. Szczególnie, gdy oferowany produkt jest stosunkowo tani - kilkanaście złotych to nie majątek. Najwyżej stracę.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

Ale tysiąc oszukanych na kilkanaście złotych to dla sprawcy wielkie i warte ryzyka pieniądze.
Czasem przed oszustwem ustrzeże nas rozsądek. Przykład? Głośna historia sprytnych informatyków, którzy - wykorzystując wrocławski portal społecznościowy "Nasza Klasa", naciągnęli ponad 30 tysięcy ludzi na milion złotych.

Zakładali fałszywy profil, który wysłał gigantyczną ilość mejli z ofertą: "kliknij, by sprawdzić, kto Cię kocha". Albo "ktoś zostawił Ci wiadomość".

Należało kliknąć w podany link. Tam dostawałeś informację, że należy wysłać esemesa na podany numer. Uważny czytelnik regulaminu dowiedziałby się, że esemes może kosztować 30 zł. Ale kto by czytał regulaminy. Odpowiedzi? Banalne, takie same dla wszystkich, albo żadne.

Z podobną historią mieliśmy do czynienia przy okazji portalu informującego kierowców, ile zebrali punktów karnych za wykroczenia drogowe. Wystarczyło wysłać esemesa, a na stronie wpisać numer rejestracyjny swojego samochodu.
Bywają jednak gorsze i groźniejsze sytuacje. Pod żadnym pozorem, nigdy i nikomu nie wysyłajmy swoich danych. Szczególnie, gdy dostajemy informację, że administrator z naszego internetowego banku musi "zweryfikować" dane i prosi o wpisanie numeru konta, hasła i innych informacji, które podszywającemu się pod bank złodziejowi dadzą dostęp do naszych pieniędzy.

No i... uważajmy na to, od kogo dostajemy mejle. Dziś można podszyć się pod kogokolwiek. Choćby pod Kancelarię Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.

Głośna była niedawno historia Telewizji Polskiej SA, której ta "kancelaria" zaprotegowała pewnego wrocławianina i jego fajny pomysł na program.

W rzeczywistości kancelaria nikogo nie polecała, a - po kilku miesiącach - pomysłodawca całej historii opowiedział o wszystkim mediom i ludzie z publicznej telewizji najedli się sporo wstydu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kbiz.pl. Wrocławianin wykiwał tysiące przedsiębiorców w sieci? Sprawę bada prokuratura - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska