Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław zalewany seksem. Nawet podczas spaceru z dzieckiem po Rynku

Marcin Torz, Agata Grzelińska
Oto witryna klubu go-go przy ulicy Odrzańskiej we Wrocławiu. Pooglądać można za darmo
Oto witryna klubu go-go przy ulicy Odrzańskiej we Wrocławiu. Pooglądać można za darmo fot. Jarosław Jakubczak
Zaczyna się od śniadania. Jeśli zdecydujemy się je zjeść przed telewizorem, nie ma szans, byśmy nie wysłuchali reklam, nierzadko przaśnych, przeróżnych specyfików osłonowych w antykoncepcji hormonalnej, które przywracają kobietom ochotę na seks, albo leków, po których mężczyźni nigdy nie zawodzą. Później, choćby podczas rodzinnego spaceru po Rynku, nie jesteśmy w stanie opędzić się od dziewczyn, które zapraszają panów do klubów go-go.

Jeśli chodzi o reklamy telewizyjne, zdaniem profesora psychologii Dariusza Dolińskiego, ich wszechobecność może mieć pozytywny skutek społeczny. - Gdy mówi się o czymś powszechnie, przestaje to być tematem wstydliwym, przestaje krępować. Pozytywny efekt wszechobecności reklam preparatów na erekcję czy podniesienie libido jest taki, że ludzie nie będą się wstydzili poprosić w aptece o taki specyfik - zauważa psycholog. - Opory maleją, rośnie otwartość.

CZYTAJ TEŻ: Seks w wielkim mieście, czyli nocne życie Wrocławia

Jeśli jednak chodzi o formę reklamy, jaką wybrali szefowie klubów go-go we Wrocławiu, to jej pozytywów można szukać ze świecą. Dzień w dzień, grupa kilkunastu młodych pań zaprasza panów do lokali ze striptizem. Są natrętne, podchodzą nawet do spacerujących rodzin. - I to nie tylko wieczorami - mówi Andrzej Dobek, restaurator z Rynku. - Potrafią w samo południe namawiać panów na odwiedziny w klubie. Dodam, że zachowują się nie w porządku, bo wyciągają mi klientów z lokali. Namowy bywają bardzo nachalne. Dziewczyny często biorą potencjalnych zainteresowanych pod rękę i ciągną w kierunku klubu. Po drodze opowiadają, jakie atrakcje czekają w lokalach. Niektóre są zdesperowane, bo tłumaczą, że gdy ktoś wejdzie z nią do klubu, to wtedy ona dostanie 10 zł.

Lokali z nazwą "go-go" jest we Wrocławiu już kilka. Jeden z nich, przy ul. Odrzańskiej, wystawia jedną z tancerek w swej witrynie. Nie sposób przeoczyć półnagiej kobiety w erotycznych pozach. Nie wszystkim się to podoba. - To oburzające, że w takim mieście jak Wrocław dzieją się takie rzeczy. Europejska Stolica Kultury? Najemy się przecież wstydu. Na oglądanie takich "występów" narażone są także dzieci czy osoby starsze idące do kościoła - mówi Rafał Czepil, miejski radny Prawa i Sprawiedliwości, który chce w tej sprawie interweniować u prezydenta Rafała Dutkiewicza. - To powinno zostać uporządkowane - zaznacza Czepil.

Andrzej Dobek dodaje, że nie ma niczego złego w tym, że takie kluby funkcjonują. - Tak jest w każdym większym europejskim mieście, trudno, żeby u nas było inaczej - tłumaczy. Różnica jest jednak taka, we Wrocławiu kluby działają gdzie chcą, a nie, jak np. w Pradze, przy jednej ulicy, o której każdy wie, co się dzieje i jeśli nie chce na to patrzeć, to tam nie idzie.
Klub go- go może powstać na dobrą sprawę w każdym lokalu gastronomicznym, specjalnych pozwoleń do tego nie potrzeba. Wystarczy rura i tancerka, aby z baru mlecznego zrobić klub ze striptizem.

Dalszy ciąg na stronie 2

Same tancerki nie widzą niczego złego w tym, co robią. - Nikt nas nie zmusza - mówią zgodnie. - Jesteśmy ładne, a na studiach trzeba mieć jakieś pieniądze - mówi dziewczyna, która przedstawia się nam jako Roxana. - Seks za pieniądze? Nic z tych rzeczy. Tylko taniec. Poza tym, szefostwo nie pozwala nam umawiać się z klientami po pracy. Jeśli któraś złamie zakaz, zostanie zwolniona. Były już takie przypadki.

Za zabawę w klubie go-go trzeba słono zapłacić. Za samo wejście trzeba zapłacić kilkadziesiąt złotych. Piwo kosztuje 16 zł, podobnie najtańszy drink. Ale jeśli klient chce postawić drinka tancerce, musi wydać już kilka razy więcej. Dziewczyny nie mogą przyjmować od panów innych drinków niż te, które są przeznaczone wyłącznie dla nich.

Sto złotych kosztuje tzw. taniec prywatny, sam na sam, w osobnym pomieszczeniu. Trwa tyle czasu, co piosenka. A klient może jedynie patrzeć. - Rączki przy sobie - zapowiada od razu tancerka. Za darmo można oglądać jedynie pokazy w witrynie przy Odrzańskiej.

Prof. Doliński mówi, że tak powszechnie dostępny widok nagich ciał po prostu nam spowszednieje, a erotyka przestanie na nas robić wrażenie. - Przemysł reklamowy jednak sobie z tym poradzi. Gdy pojawiły się pierwsze billboardy, ludzie przystawali, by na nie patrzeć, a dziś zwyczajnie ich nie widzą. Tak samo było, gdy reklamy pojawiły się na pistoletach na stacjach paliw: budziły zaskoczenie, a dziś się ich nie zauważa. Tak samo jest z seksem w reklamie. Oczywiście, że z czasem spowszednieje. Przyzwyczajenie zmusi zaś twórców reklam do wykazania się większą kreatywnością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska