Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski światek artystyczny (i nie tylko) z przymrużeniem oka

Małgorzata Matuszewska
Agnieszka Wolny-Hamkało, "41 utonięć"
Agnieszka Wolny-Hamkało, "41 utonięć" wydawnictwo Iskry
Każdy wrocławianin, Dolnoślązak (i nie tylko) pamiętający ostatnie, rozgrzane do czerwoności niczym huta lato, powinien sięgnąć po nową prozatorską książkę Agnieszki Wolny-Hamkało.

Sama zaczęłam ją czytać, pełna obaw o legendę, która już od pewnego czasu krąży po mieście. Legendę książki, w której rozpoznają się niektórzy wrocławianie (i słusznie). Lato w pełni. Może niezupełnie „ogórkowe” lato, bo dzieje się we Wrocławiu, oj, dzieje się. Są festiwale, są procesje, są spotkania, a Teatr Polski chce wystawić spektakl, w którym wszystko będzie „nowe” i „abstrakcyjne”. Główną bohaterką jest bezrobotna malarka Ada, stojąca przed życiową szansą. Właśnie dostała zaproszenie do współpracy, z którego po prostu musi skorzystać (mus oznaczają finanse, a raczej ich dość rozpaczliwy stan). W dzień Ada poznaje teatr. Nocami zajmuje się swoim życiem, zresztą ze zmiennym szczęściem. Sięgnęłam po książkę, w której od pierwszych stron wyczuwało się jakiś znajomy zapach. Właściwie nie wiem, czego: wrocławskiego nihilizmu, wrocławskich układów, znajomości, bycia w środowisku. Każdym, ale najbardziej tym artystycznym. Trochę tak, jakby się nie czytało, ale było na skomplikowanej organizacyjnie próbie prasowej w teatrze.
Po paru stronach lektura wciągnęła mnie na dobre. Śmiałam się, rozpoznając nie tylko miejskie ulice, place, ale też ludzi i ich zachowania, którym Agnieszka Wolny-Hamkało przygląda się najwyraźniej bardzo uważnie, ale też (uff, na szczęście) życzliwie.
Intrygujący tytuł pochodzi z prasowej notatki, bo w czasie upalnego lata ludzie toną, próbując odpocząć nad wodą, oraz w samej wodzie. I pewnego weekendu tych utonięć jest ni mniej, ni więcej, tylko wspomniane 41. Ada nie jest zawodową scenografką, więc sceno-graficzne triki są jej z natury (i wykształcenia także) obce. Jest malarką. To także walor przy powstawaniu nowej, nietuzinkowej scenografii, bo nigdy nie wiadomo, na jak genialny pomysł wpadnie twórca podczas swojej pierwszej pracy, okupionego nawet krwią debiutu. Ada się spina i przeżywa, pracuje, miota, próbuje porządkować swoją pracę i dość skomplikowane życie osobiste. Jedno i drugie wychodzi jej nieco oryginalnie, by nie powiedzieć – dziwnie. Wszyscy tu, niczym w kosmosie, są w bezustannym ruchu. W kosmosie (i w teatrze także) kręci się wszystko, a żeby zostać dostrzeżonym, przybiera najbardziej oryginalne formy. Jak i teatralne osobowości, bo przecież nimi wypełniona jest ta książka. Im bardziej ekscentrycznie, tym lepiej. Im więcej dziwności, tym lepiej. I lepiej, i jeszcze lepiej. Agnieszka Wolny-Hamkało zaprasza nas do świata nie do końca rojonego, bo opartego na faktach oglądanych z przymrużeniem oka. Bardzo jest to wszystko śmieszne, a precyzyjny język, którym posługuje się autorka, sprawia, że niewątpliwie książka będzie interesująca nie tylko dla mieszkańców Wrocławia, unurzanych we własnym sosie środowiska.
Jest tu sporo celnych spostrzeżeń socjologicznych. Ada postanawia kupować potrzebny do przeżycia alkohol codziennie gdzie indziej, żeby nie zostały namierzone jej inklinacje. Trzeba też przyznać, że Agnieszce Wolny-Hamkało udało się sportretować nie tylko środowisko wrocławskie, ale też oddać lęki każdego współczesnego człowieka. Bo jeśli jeszcze tego nie wiemy (w co nie bardzo chce mi się wierzyć), ten świat (i Wrocław także) to nie jest najbezpieczniejsze miejsca na świecie: króluje w nich niedająca się niczym spacyfikować samotność, a lęki osaczają i chwytają za gardło. Ale nie musimy traktować tej książki aż tak poważnie. Bo należy pamiętać, że jest naprawdę zabawna, napisana dobrze. I należy też pamiętać, że po lecie przychodzi zima. Nawet jeśli nie jest bardzo mroźna, to jednak studzi emocje. I przynosi nowe.
Agnieszka Wolny-Hamkało, „41 utonięć”, Wydawnictwo Iskry 2015. Cena: 26,91 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocławski światek artystyczny (i nie tylko) z przymrużeniem oka - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska