Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alimenty - część pierwsza

Kamil Gross
Na pytania naszych czytelników odpowiada adwokat Kamil Gross.

Tak jak zapowiadałem, będę kontynuował temat postępowań rozwodowych. Tym razem skoncentruję się na alimentach i w pierwszej kolejności wskażę czym one właściwie są. Niektórzy ludzie błędnie uważają, że alimenty to określona suma pieniędzy, coś w rodzaju faktury za prąd czy gaz. Zgodnie z ustawą, obowiązkiem alimentacyjnym jest jednak obowiązek dostarczania środków utrzymania, a w miarę potrzeby także środków wychowania. Musimy pamiętać, że rodzice obowiązani są do świadczeń alimentacyjnych względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania. Nie jest więc prawdziwe dość powszechne przekonanie, że obowiązek alimentacyjny wobec dziecka ustaje wraz z osiągnięciem przez nie pełnoletności. Poza powyższym wypadkiem uprawniony do świadczeń alimentacyjnych jest tylko ten, kto znajduje się w niedostatku. Rodzice mogą uchylić się od świadczeń alimentacyjnych względem dziecka pełnoletniego, jeżeli są one połączone z nadmiernym dla nich uszczerbkiem lub jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania się. Zdarza się, że matka prosi dziecko - czterdziestoletniego, bezrobotnego kawalera, żeby łaskawie poszedł do jakieś pracy, na co ten odpowiada, że „wstydziłaby się mama zabierać mu dzieciństwo”. Dzięki przytoczonej wcześniej regulacji, zabezpieczone są interesy zarówno rodziców, jak i dorosłych, ale jeszcze niesamodzielnych dzieci. Łatwo odnotować, że ustawodawca nie sprzyja jednak zdrowym czterdziestolatkom, będącym na garnuszku u mamy. Dodam, że wykonanie obowiązku alimentacyjnego względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie albo wobec osoby niepełnosprawnej może polegać w całości lub w części na osobistych staraniach o utrzymanie lub o wychowanie uprawnionego. W takim wypadku świadczenie alimentacyjne pozostałych zobowiązanych polega na pokrywaniu kosztów utrzymania lub wychowania uprawnionego.

Zakres świadczeń alimentacyjnych zależy od usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego oraz od zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego. W sprawach, w których orzeka się alimenty (na przykład w rozwodowych), sądy muszą określić kompromis pomiędzy potrzebami uprawnionego i możliwościami zobowiązanego. Przyjmuje się, że stopa życia dziecka powinna być zbliżona do tej, na której żyje rodzic. Jeśli ojciec zarabia miesięcznie sto tysięcy złotych, to niewłaściwym byłoby orzeczenie alimentów na dziecko w kwocie jedynie dwóch tysięcy złotych, pomimo, że nawet mniejsza kwota pozwoliłaby temu dziecku przeżyć na przyzwoitym poziomie. Sytuacja może wyglądać odmiennie. Matka zarabia niecałe trzy tysiące złotych, a zobowiązana jest płacić co miesiąc na dziecko półtora tysiąca złotych. Takie rozstrzygnięcie mogłoby zapaść, na przykład w sytuacji gdy dziecko jest chore i co miesiąc potrzebuje zakupu drogich leków. Jak widać, każdy przypadek jest inny i wymaga indywidualnego podejścia. W polskim ustawodawstwie brak jest tabeli określającej sztywne kwoty alimentów, więc ich wysokość często uzależniona jest od skutecznej argumentacji i przedstawienia wiarygodnych dowodów.

Jak już wiemy, jeżeli między małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia, każdy z małżonków może żądać, ażeby sąd rozwiązał małżeństwo przez rozwód. W wyroku orzekającym rozwód sąd rozstrzyga o tym w jakiej wysokości każdy z małżonków jest obowiązany do ponoszenia kosztów utrzymania i wychowania dziecka. Należy wskazać, że alimenty w wyroku rozwodowym to nie tylko kwestia dzieci.

Celowo w artykule, który ukazał się w poprzednim tygodniu poruszyłem najpierw kwestię winy w rozkładzie pożycia małżeńskiego, gdyż to właśnie ustalenie przez sąd winy jednego z małżonków, bądź winy ich obojga ma wpływ na zasądzane alimenty na rzecz jednego z nich. W przypadku stwierdzenia przez sąd, że rozkład pożycia małżonków nastąpił w wyłącznej winy jednego z małżonków, drugi małżonek może żądać zasądzenia na jego rzecz alimentów. Przepisy Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego stanowią, że jeżeli jeden z małżonków został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia, a rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego, sąd na żądanie małżonka niewinnego może orzec, że małżonek wyłącznie winny obowiązany jest przyczyniać się w odpowiednim zakresie do zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby ten nie znajdował się w niedostatku. W takim wypadku małżonek niewinny musi udowodnić, że jego sytuacja materialna uległa, bądź ulegnie istotnemu pogorszeniu w związku z orzeczonym rozwodem. Należy więc wykazać, że w trakcie małżeństwa dochody stanowiące majątek wspólny małżonków pozwalały na życie na dużo wyższym poziomie od tego, na jaki pozwalają dochody małżonka niewinnego po rozwodzie. Przy czym należy mieć na względzie nie tyle faktyczne zarobki, co możliwości zarobkowe. Jeżeli więc na przykład kobieta w małżeństwie zajmowała się domem i nie pracowała zarobkowo, a z wykształcenia jest kosmetologiem, to nie oznacza, że po rozwodzie nadal nie musi pracować i może żądać od byłego męża nie wiadomo jak dużych alimentów. Sąd w takiej sytuacji musi ustalić, czy kobieta, biorąc pod uwagę m.in. jej wykształcenie, doświadczenie zawodowe, wiek, czy stan zdrowia, jest w stanie podjąć pracę, która może przynieść jej dochód, który pozwoli jej żyć na podobnym poziomie jak w trakcie małżeństwa. Jeżeli okaże się, że obiektywnie rzecz biorąc kobieta nie ma takiej możliwości, wtedy sąd zasądzi na jej rzecz alimenty w odpowiedniej wysokości (odpowiadającej możliwościom zarobkowym byłego męża oraz jej usprawiedliwionym potrzebom). Nie oznacza to jednak, że dochody kobiety i jej byłego męża mają zostać zrównane. Obowiązek alimentacyjny względem rozwiedzionego małżonka nie ma bowiem na celu wzajemnego wyrównania ich stopy życiowej. Ma natomiast na celu zbliżenie do siebie poziomu życia obojga małżonków. Może zdarzyć się, że sąd uzna, iż żona, która posiada świetne wykształcenie i wysokie kwalifikacje zawodowe, nie ma możliwości podjęcia pracy zarobkowej po rozwodzie. Dla lepszego zrozumienia tego problemu podam jaskrawy przykład. Jeżeli żona z wykształcenia jest fizykiem jądrowym, ale od razu po studiach wstąpiła w związek małżeński, zajmowała się domem oraz wychowaniem dzieci i nigdy nie pracowała w zawodzie, to orzekając rozwód po 20 latach małżeństwa, nie sposób stwierdzić, że może ona podjąć pracę np. w Instytucie Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk, bo po pierwsze nie ma żadnego doświadczenia w zawodzie, większość czego nauczyła się na studiach zdążyła już zapomnieć, a poza tym przez 20 lat tak wiele w tej dziedzinie się zmieniło, że nikt normalny by jej nie zatrudnił. W takiej sytuacji prawdopodobnie sąd zasądzi od byłego męża alimenty w odpowiedniej wysokości. To działa również w drugą stronę. Jeżeli kobieta nie pracowała, ale po rozwodzie ma taką możliwość, w pierwszej kolejności powinna wykorzystać swoje możliwości zarobkowe, a dopiero gdy nie wystarczą one na życie na poziomie zbliżonym (ale nie takim samym) do dotychczasowego, sąd może zasądzić na jej rzecz alimenty w odpowiedniej wysokości. Należy pamiętać, że w danej rodzinie role małżonków mogą być inaczej ukształtowane, np. to kobieta może pracować zarobkowo, a mężczyzna zajmować się domem i dziećmi. W takiej sytuacji powyższe reguły również znajdują zastosowanie.

Ciąg dalszy artykułu za tydzień!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska