Jeśli w sobotę Miedź pokona u siebie Pogoń Siedlce, a punkty stracą GKS Katowice i Chojniczanka, to w Legnicy będą świętować awans do ekstraklasy. To byłaby niezwykła historia dla Mateusza Piątkowskiego, który urodził się na Dolnym Śląsku, w Bielawie i tu spędził sporą czas swojej piłkarskiej kariery. Doświadczony napastnik przez lata grał w Polarze Wrocław, w Gawinie Królewska Wola czy w Polkowicach. Nigdy jednak nie sięgnęły po niego ani Śląsk, ani Zagłębie.
- Ze Śląskiem byłem łączony kilkukrotnie. Z Zagłębiem nigdy - przyznaje. Zimą Płock zamienił na Legnicę i teraz wreszcie będzie miał szansę zagrać w dolnośląskim klubie w ekstraklasie. Jak mówi jednak - to nie bliskość rodzinnego domu miała znaczenie przy wyborze „Miedzianki”. - Jeszcze w grudniu nie zakładałem takiego scenariusza. Nic mnie nie wiąże, więc mogłem wyjechać nawet na koniec świata. Trafiłem jednak blisko domu - mówi.
Gdy zamieniał walczącą dziś o europejskie puchary Wisłę Płock na Miedź, dużą rolę odegrała tu postać trenera Dominika Nowaka, z którym pracował już w Polkowicach.
- Śledziłem jego karierę. Robił dobre wyniki we Flocie Świnoujście, potem w Motorze Lublin. Jego zespoły nie były jakieś bardzo mocne, a miały niezłe rezultaty. On potrafi znaleźć złoty środek, czuje szatnię i całą otoczkę. Mam nadzieję, że z Miedzą zagra w ekstraklasie - zdradza Piątkowski, który zaraz też dodaje, że szampany w szatni jeszcze się nie chłodzą.
- To wbrew pozorom jest najtrudniejszy dla nas moment - kończy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?