Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co zrobić, by powietrze było czystsze? [DEBATA]

Katarzyna Kaczorowska
Co zrobić, by powietrze na Dolnym Śląsku było czystsze? W siedzibie Gazety Wrocławskiej debatowali o tym Jerzy Michalak, wicemarszałek województwa, Łukasz Kasztelowicz, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Krzysztof Smolnicki z Alarmu Smogowego, Krzysztof Karolczyk z Fortum i Paweł Luksic, prezes firmy Enigma, pierwszego w Polsce operatora wypożyczalni aut elektrycznych Vozilla

30 listopada radni województwa przyjęli uchwały antysmogowe. Pan przyszedł do nas na debatę o smogu prosto z posiedzenia Komisji.
Jerzy Michalak: Trzy uchwały anty-smogowe dotyczące województwa dolnośląskiego i odrębnie dotyczące uzdrowisk i Wrocławia zostały przygotowane przez zespół, składający się nie tylko z urzędników, ale także przedstawicieli dolnośląskiego Alarmu Smogowego, osób zajmujących się naukowo problemem smogu, urbanistów. Konsultacje trwały rok, najpierw z samorządami, i - wychodząc poza zakres ustawowy 21 dni konsultacji - z mieszkańcami. Od 1 grudnia mamy nowe prawo.

Jakie sygnały mieliście od samorządowców i od mieszkańców miast?
Jerzy Michalak: Część gmin nie wypowiedziała się, część popierała rozwiązania, część jak Polanica-Zdrój domagała się bardziej restrykcyjnych zapisów, a część oczekiwała ich zliberalizowania. Mieszkańcy zaś oczekują zmian i impulsu dotyczącego wymiany źródeł ogrzewania, ale zmian ewolucyjnych, pozostawiających wyjątki w stosowaniu norm bardziej restrykcyjnych. Tu w grę wchodzi czas, ale też i oczekiwanie na nowe technologie.

A pojawiała się kwestia finansowania?
Jerzy Michalak: To jest kwestia kluczowa. Można mieć dobre zapisy uchwały, ale i tak niosą one zmiany w sferze ekonomicznej. I tu oczekiwania kierowane do samorządu województwa, do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, poszczególnych gmin czy państwa, jako do rządu centralnego są ogromne. Ludzie oczekują pomocy przy wymianie źródeł ciepła, ale też ułatwienia w dostępie do ekologicznych źródeł energii, dopłat dla gospodarstw domowych np. do gazu albo obniżenia akcyzy tak, by dla gospodarstw domowych ten gaz był tańszy. Bo nawet jak się uda udźwignąć wydatek i zainwestować w nowe źródło ciepła, to większość ludzi twierdzi, że nie będzie ich stać na bieżącą eksploatację.

Panie prezesie, Pan dysponuje pieniędzmi, które mogą poprawić jakość powietrza na Dolnym Śląsku.
Łukasz Kasztelowicz: Uruchomiliśmy w tym roku program na 50 milionów. Wypełnia on lukę po Kawce i bierze w nim udział w tej chwili 19 gmin. Jak szybko wyczerpie się pula pieniędzy? Nie wiem. To autorski program, ale też urząd marszałkowski może aplikować o środki europejskie. I tu liczymy na uruchomienie środków unijnych, m.in. na wymianę pieców, bo sam Fundusz nie jest w stanie z nimi konkurować atrakcyjnością. Oczywiście wypełniamy lukę, bardzo często finansujemy wkłady własne gmin, udzielamy pożyczek i jesteśmy otwarci na współpracę w kwestii wdrożenia środków europejskich. Przed nami jest jednak kwestia współpracy wojewódzkich funduszy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska Gospodarki Wodnej, wypracowywana jest strategia po dokonaniu się zmiany ustawowej i liczymy, że te środki popłyną do nas szerszym strumieniem. Nastawiamy się też na edukację ekologiczną. W planach mamy dwa programy dotyczące edukacji związanej z niską emisja, a więc antysmogowe. Jeden skierowany do mediów, drugi do jednostek samorządu terytorialnego i poważnych podmiotów zajmujących się ochroną środowiska.

Zamierzacie z tych 50 milionów dofinansować likwidację 10 tysięcy kotłów węglowych na Dolnym Śląsku. Niedawno podpisaliście umowę z Nową Rudą, która jest w czołówce najbardziej skażonych miast w Europie. Dzięki tej pomocy finansowej będzie można tam wymienić 22 stare piece w 20 nieruchomościach. Czy to jest dużo czy mało?

Łukasz Kasztelowicz: Nowa Ruda będzie zapewne tych wniosków szykowała więcej. Nie finansujemy tylko wymiany kotłów na piece gazowe, ale też wymianę na kotły wyższej, piątej klasy. I oczywiście wszystko to wiąże się ze spojrzeniem ogólnym na gospodarkę: czy prosta zamiana na gaz, kiedy bazuje ona jeszcze w znacznym zakresie na węglu, jest najlepszym kierunkiem. Może należy dopuścić jednak kotły piątej klasy nieemitujące wysokiego stężenia substancji niepożądanych?

Jerzy Michalak: Nasze uchwały dopuszczają piątoklasowe kotły. Projekt dla Wrocławia zakłada, że od połowy 2018 roku odkładamy najgorszego rodzaju paliwa na bok, czyli muły flotokoncentraty. Do 2024 roku staramy się skłonić wrocławian i władze miasta, by pozbyły się kotłów bezklasowych, po 2028 zaś instalacji piątej klasy za wyjątkiem miejsc, gdzie nie dochodzi miejska sieć ciepłownicza i gazowa. I będzie można stosować jako dodatkowe źródło energii kominek, bo grzejemy piecami gazowymi do 16 stopni a dogrzewamy się kominkami.

Oparcie gospodarki na węglu jest decyzją polityczną. Poprzedni rząd starał się rozwijać odnawialne źródła energii, mamy świetnych specjalistów na wrocławskich uczelniach zajmujących się zieloną energią. Czy samorządy czują presję zmiany jakości powietrza?

Łukasz Kasztelowicz: Pieniądze, o które wnioskuje się do Funduszu są pieniędzmi łatwymi, w przypadku środków europejskich trzeba spełnić wiele rygorystycznych wymogów. Fundusz kontroluje wydatki, ale my jesteśmy na miejscu, procedury są prostsze a środki dostępne od razu. Wydaje się jednak, że ze strony niektórych gmin jest wyczekiwanie, czy zostanie uruchomiony program europejski, jakiś program ze strony NFOŚiGW. Ale widać też po reakcji na nasz program antysmogowy, że jest presja i potrzeba zmiany. Podała pani przykład Nowej Rudy, ale my mamy już ponad 11 milionów zarezerwowanych w tym programie. I tych 50 milionów może w pewnym momencie zabraknąć.

Jerzy Michalak: Zabraknie.

Łukasz Kasztelowicz: I wtedy się zastanowimy nad uruchomieniem dodatkowych środków. Musimy jednak pamiętać, że za rok opłaty środowiskowe zmaleją, które zasilają budżet WFOŚiGW we Wrocławiu zmaleją, bo gros z nich przejmą Wody Polski. Ale jestem optymistą.

Mapy obrazujące skalę zanieczyszczenia powietrza w Europie pokazują ogromną przepaść cywilizacyjną pomiędzy zachodnią częścią kontynentu, a dawnym blokiem wschodnim.

Jerzy Michalak: Prędzej czy później, choć ewolucyjnie, powinniśmy odejść od gospodarki opartej na węglu, przy całym szacunku dla tradycji i podstaw polskiej gospodarki. Warto pamiętać, że kopalnie są dotowane. Ja czuję pozytywną presję Dolnoślązaków i wrocławian, którzy w większości chcą zmian, rozsądnych, ewolucyjnych. Liczba ich przeciwników zmalała, również dzięki działalności aktywistów z Dolnośląskiego Alarmu Smogo-wego, za co dziękuję.

Łukasz Kasztelowicz: Ten problem dla nas jest priorytetowy jeżeli chodzi o kwestie ochrony środowiska i tu apelujemy o współpracę ze wszystkimi.

Ona się dzieje. Etap nieufności mamy za sobą i okazuje się, że są sprawy, które łączą. Panie Krzysztofie, ja chciałam o te wartości zapytać, bo to jest ogromna praca Alarmu Smogowego, który przebijał głowa mur, aż w końcu wybił okno.

Krzysztof Smolnicki: Niejednego alarmu, bo jest ich kilkadziesiąt i to są kooperujące ze sobą apolityczne i niezwiązane z żadną konkretną technologią. Patrząc jednak na sytuację z wyższego pułapu, jesteśmy na szarym końcu, szarym, brudnym końcu Europy i to nie tylko w kwestii czystości powietrza, ale szerzej, zapóźnienia cywilizacyjnego związanego z efektywnością energetyczną. Kluczowym obecnie problemem jest palenie byle jakiej jakości paliwa, często odpadów i odpadów węglowych w przestarzałych technologicznie piecach z XIX wieku, w krytycznie niedocieplonych mieszkaniach i domach jednorodzinnych, to jest problem.

Jak go rozwiązać?

Krzysztof Smolnicki: Systemowo. Ten rząd potrafił ruszyć coś w przepisach dotyczących nowo instalowanych pieców i to jest wielki ukłon, ale ewidentnie jest do zbudowania system kontroli rynku paliw węglowych, ale one przecież nadal będą dostępne w składach opałowych. Uchwały antysmogowe zabraniają w regionie palenia odpadami węglowymi i węglem brunatnym. Bardzo ważna jest też kwestia docieplenia budynków. Wielokrotnie spotykam się z pytaniem: dobrze, a skąd na to wziąć pieniądze? To olbrzymie zapóźnienie cywilizacyjne wymaga olbrzymich poważnych instrumentów finansowych. Powstaje projekt ustaw o czystym powietrzu, który takie instrumenty zakłada. I dobrze, bo jeśli mówimy o kosztach smogu, to często zapominamy, że to nie tylko koszty leczenia, ale też absencji chorobowych, remontów elewacji, słowem, powinniśmy zainwestować w czystą zmianę.

Czyli?

Krzysztof Smolnicki: Zainwestować w system doradztwa energetycznego, doradcy zatrudnieni przez gminy powinni trafić nie tylko do do budynków instytucji gminnych, ale odwiedzić mieszkańców, chodzić od wspólnoty do wspólnoty mieszkaniowej. Trzeba też wesprzeć najuboższych. Na Dolnym Śląsku wielu ludzi ubogich mieszka w budynkach komunalnych, więc to często jest zadanie gminy, by z tym ubóstwem sobie poradzić. I podstawowym zadaniem jest docieplenie budynków. Wtedy ludzi będzie stać na lepsze ogrzewanie. Od wicepremiera Morawieckiego słyszeliśmy niedawno, że od 5 do 10 procent populacji w skali kraju nie będzie stać nawet na ogrzewanie w tych docieplonych budynkach. Mój sąsiad pali śmieciami i mówi, że nie stać go na dobry węgiel, już nie mówię o gazie. Tych ludzi trzeba wspomóc finansowo, ale nie oznacza to, że wszyscy powinni się ustawić w kolejce. Pamiętajmy też jednak, że w skali globalnej jesteśmy świadkami rewolucji energetycznej. W Holandii, w Danii odchodzi się od indywidualnych, mniej efektywnych pieców gazowych, bo są nieefektywne i zanieczyszczają powietrze.

I czym się je zastępuje?

Krzysztof Smolnicki: Systemami scentralizowanymi produkującymi jednocześnie ciepło i prąd, odnawialnymi źródłami energii. Istnieje coś takiego jak klątwa surowcowa. Kraje, które miały węgiel, mają problem z odejściem od niego, bo górnicy wychodzą na ulice, palą opony, a potem my musimy naszymi podatkami wspierać upadające kopalnie. Kraje, które zostały zelektryfikowane przy użyciu energii uzyskiwanej z paliw kopalnych, mają problem z przejściem na inne rozwiązania. A w Chinach właśnie trwa zielona rewolucja, podobnie w Indiach. Uchwały antysmogowe dla Dolnego Śląska nie są radykalne, są wskazaniem pewnego kierunku. I cieszę się, że tym kierunkiem jest odejście we Wrocławiu i w uzdrowiskach od węgla. Czeka nas zmiana. Mówi o tym papież Franciszek, mówią o tym eksperci, mówią o tym globalne agencje. Koszt kilowatogodziny z OZE to 10-15 groszy - ta energia jest tania. Jesteśmy w stanie w tę stronę pójść i tworzyć, poczynając od uzdrowisk, realizując strategie zeroemisyjne, również bez gazu.

Jak firma dostarczająca ciepło do domów patrzy na zmiany, na które zdecydował się samorząd województwa?

Krzysztof Karolczyk: Najwięcej pracy wymaga zmiana świadomości mieszkańców. Uchwały są wskazaniem kierunku, ale bez motywowania ludzi do tego, by chcieli pójść w tę stronę, mamy przed sobą długą drogę. By ograniczyć zanieczyszczenie w mieście, pokazując kierunek dalekosiężny, czyli zero-emisyjną gospodarkę, tłumaczymy, że najefektywniejszym sposobem jest przyłączanie kamienic i istniejących obiektów do sieci ciepłowniczej i ciągły jej rozwój. Inwestujemy dziesiątki milionów złotych rok do roku w budowę nowych sieci, przyłączamy kilkadziesiąt kamienic rocznie, wspólnoty i kamienice komunalne. Jesteśmy w stanie finansować budowę przyłączy na własny koszt.

To w czym jest problem?

Krzysztof Karolczyk: W finansowaniu wymiany instalacji wewnętrznej, która się znajduje w budynkach. Przyłączamy wszystkie kamienice, które chcą się przyłączyć do sieci, w większości są kamienice wspólnot czy też spółdzielni, komunalnych jest dużo mniej. Ale wspólnie z miastem wytypowaliśmy na przyszły roku 98 budynków do podłączenia, zlokalizowanych w ścisłym centrum Wrocławia. Jeżeli tylko będą podpisane umowy i będzie zagwarantowane ze strony miasta sfinansowanie wymiany wewnętrznej instalacji, jesteśmy w stanie je podłączyć do sieci. I to tutaj potrzebne jest wsparcie samorządów - w remonty w budynkach. A drugim obszarem aktywności powinna być edukacja proekologiczna, tłumacząca, że inwestując dodatkowo w nowoczesną instalację wewnętrzną, docieplając budynek i tak przy cieple systemowym z sieci ciepłowniczej będziemy ponosić najmniejsze koszty. Choć oczywiście zawsze jest to drożej niż wtedy, gdy weźmie się kilka desek, odpadów, czy bardzo niskiej jakości paliwo. A co do doradztwa energetycznego, o którym wspomniał pan Smolnicki, tak, mamy takich specjalistów i robią świetną pracę.

Łukasz Kasztelowicz: Wspomniano tu o doradztwie energetycznym. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej prowadzi kompleksowy program, finansowany w całości ze środków Unii, dzięki któremu w Polsce mamy 76 etatowych doradców energetycznych.

To dużo czy mało?

Łukasz Kasztelowicz: Na Dolnym Śląsku to pięć osób, ale mają one za zadanie przeszkolić za darmo w każdej gminie wytypowanego urzędnika w zakresie doradztwa. Ale chciałbym też zwrócić państwa uwagę na system pomiarów. W Polsce liczba stacji pomiarowych, na tle Europy, jest wysoka. I wydaje się, że dlatego iż coraz lepiej mierzymy zawartość smogu, mamy tak fatalne wyniki. Pytanie, czy w latach poprzednich nie było gorzej? Oczywiście, wtedy nie mieliśmy świadomości, jakie zagrożenia niesie smog i nie było tylu stacji pomiarowych.

Paweł Luksic: A moim zdaniem wszyscy państwo myślicie w tę samą stronę, a więc że za dużo palimy węglem, jak dużo pieniędzy potrzeba na modernizację budynków, instalacji, doprowadzenie gazu itd. A wystarczy wyrzucić samochody spalinowe z centrów miast, zastąpić je autami elektrycznymi, zdecydować się na car-sharing, czyli współ-dzielenie pojazdów np. na zasadach organizacji miejskich wypożyczalni i 1/4 problemu zanieczyszczeń w okresie smogowym zniknie. Jeżeli natomiast spojrzymy na problem zanieczyszczeń powietrza w dużych metropoliach, w skali całego roku a nie tylko przez pryzmat ok 100 dni tzw. okresu smogowego, okaże się że samochody (spalinowe) odpowiadają za 45-65% wszystkich zanieczyszczeń, którymi oddychamy. Tak więc uwalniając centra miast od aut spalinowych i zostawiając tam jedynie auta elektryczne od ręki pozbywamy się ogromnej (o ile nie największej) części problemów, o których rozmawiamy.

Czyli kierowcy, ale Pan ich przekona, by jeździli wypożyczonymi autami?

Paweł Luksic: W Londynie płaci się wysokie sumy za wjazd do centrum. W Mediolanie przez trzy dni w tygodniu po sześć godzin w ogóle nie wolno wjeżdżać do centrum autami spalinowymi. W Europie radzą sobie z tym problemem. Mamy więc dwa kierunki: po pierwsze car-sharing, czyli jazda autami wypożyczonyi/współdzie-lonymi, to redukuje liczbę samochodów na ulicach miast 10-12 razy, a po drugie - samochody elektryczne, które jeżdżąc nie emitują żadnych zanieczyszczeń. Wiele państw europejskich jak Norwegia, Niemcy, Francja już zdecydowały, że po 2026-2030 roku nie zarejestrują żadnego nowego samochodu spalinowego, albo wręcz zakażą ich sprzedaży, a francuski rząd roztacza wizje jak to już w 2040 roku auta spalinowe całkowicie znikną z francuskich dróg.

A Pan jakim autem jeździ?

Paweł Luksic: Niestety, na co dzień jeszcze wstrętnym dieslem, ale we Wrocławiu korzystam z samochodów elektrycznych Vozilii. Jestem pod wrażeniem zainteresowania ludzi, którzy z nich korzystają, bo liczba wypożyczeń z dnia na dzień rośnie, zbliżając się już do 1 tysiąca wypożyczeni na dobę, a to dopiero trzeci tydzień funkcjonowania wypożyczalni. Zakładam, że nie tylko dlatego, że to nowinka - Wrocław jest pierwszym miastem w Polsce, które uruchomiło Miejską Wypożyczalnię Aut Elektrycznych - ale będzie to we Wrocławiu, a za chwilę we wszystkich większych polskich miastach standard - tak jak to się dzieje w większości rozwiniętych państw.

Jak wyobrażacie sobie Panowie sytuację w 2028 roku, której granicę wyznacza uchwała sejmiku województwa dolnośląskiego?
Jerzy Michalak: Odeszliśmy od paliw węglowych. Świetnie działa kolej aglomeracyjna, transport publiczny: oparty o tramwaje i niskoemisyjne autobusy. Naszym celem jest system zeroemisyjny.

Łukasz Kasztelowicz: Wymieniliśmy stare systemy grzewcze, przeszliśmy na nowoczesne, nasze powietrze ma nową jakość, a w uzdrowiskach mamy energię zeroemisyjną.

Krzysztof Smolnicki: W trosce o jakość życia postawiliśmy na odnawialne energie i transport publiczny. We Wrocławiu i uzdrowiskach węgiel to już przeszłość.

Krzysztof Karolczyk: Mieszkańcy będą bardziej świadomi skutków jakie niesie ze sobą smog i będą podłączać się do sieci tam, gdzie tylko to możliwe, inwestując w instalacje wewnętrzne. Sieć ciepłownicza dotrze również na nowe obszary miasta jak np. Jagodno czy Maślice a obszary znacznie oddalone od sieci będą zasilane przez piece najwyższych klas lub wręcz eco-design.

Paweł Luksic: Zmieniliśmy myślenie o ruchu samochodowym, uwalniając centra miast od aut z napędem spalinowym. Wypożyczalnie aut elektrycznych to standard w każdym mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska