Lokal od 29 grudnia jest nieczynny. W piątek po południu próbowali wejść do niego przedstawiciele firmy, która uważa, że ma tytuł prawny do prowadzenia w Piwnicy restauracji. Wrocławski magistrat jest jednak innego zdania i urzędnicy wezwali policję. Złożyli też w komisariacie doniesienie o zniszczeniu mienia.
To fragment bardzo skomplikowanego sporu o kontrolę nad lokalem. Po jednej stronie jest magistrat. Po drugiej firmy kierujące restauracją. Jedna z nich – kontrolowana przez biznesmena Ryszarda Varisellę – do 2011 roku wynajmowała restaurację. Po zakończeniu umowy pojawił się spór. Miasto chciało nowego najemcy i ogłosiło przetarg, Varisella zażądał nowej umowy najmu bez przetargu. Argumentując tym, że na początku wyłożył potężne pieniądze na remont lokalu.
Od 2013 roku toczą się przed sądem dwa procesy. W jednym ma zostać rozstrzygnięte czy firma nadal jest najemcą czy też – jak chce magistrat – umowa wygasła. Tu jest korzystny dla miasta wyrok, ale jeszcze nieprawomocny. Drugi proces to pozew o eksmisję. Firma ma również dług, bo nie płaci czynszu, który wynosi wobec miasta przeszło 2 miliony złotych.
Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana bo do końca grudnia ubiegłego roku restaurację prowadziła nie spółka, która procesuje się z miastem, a jej kontrahent. Pod koniec grudnia ów kontrahent zgłosił się do urzędu miasta oddał klucze do Piwnicy Świdnickiej i oznajmił, że restauracji prowadzić nie będzie.
CZYTAJ: Miasto odzyskało Piwnicę Świdnicką. Najstarsza piwiarnia w Europie zamknięta do odwołania
Tak też lokal został zamknięty „do odwołania”. W piątek około godziny 17. w Piwnicy Świdnickiej pojawili się przedstawiciele spółki, która walczy z miastem w sądzie o prawo do lokalu. Zniszczyli zamki w bocznych drzwiach, prowadzących na zaplecze restauracji. Włączył się alarm. Firma ochroniarska, pilnująca lokalu zawiadomiła urząd i policję. Zdaniem urzędników to było włamanie. Ale prawnik firmy, który pojawił się na Ryku w piątkowe popołudnie, przekonywał, że to „dozwolona samopomoc” i że ludzie z firmy mieli prawo tam wejść.
Ludzie, którzy włamali się do lokalu od razu zamknęli się od środka i nikomu nie otwierali drzwi. Nawet policjantom. Ostatecznie wezwano ślusarza, a ten drzwi otworzył i policjanci wyprowadzili dwóch mężczyzn. Jak mówi rzecznik policji Paweł Petrykowski - zostali przesłuchani jako świadkowie. A policja dalej będzie wyjaśniać czy doszło do przestępstwa, jak chce magistrat, czy do „dozwolonej samopomocy”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?