Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Wójcik: Powrót? Co innego mówi serce, a co innego rozum

Paweł Kucharski
Adam Wójcik sam jeszcze nie wie, kiedy znów zagra dla Śląska
Adam Wójcik sam jeszcze nie wie, kiedy znów zagra dla Śląska Tomasz Hołod
Nie powiem, kiedy wrócę do gry, bo nie chcę rzucać słów na wiatr. Sam do końca nie wiem, kiedy to nastąpi. Ja bym chciał nawet już dziś być zdolny do gry, jednak co innego mówi serce, a co innego rozum. Z Adamem Wójcikiem, legendą Śląska Wrocław, rozmawia Paweł Kucharski

Nie mogę nie zacząć od pytania o Pańskie zdrowie. Jak noga i kiedy możemy się spodziewać powrotu Adama Wójcika na koszykarskie parkiety?
Już od niespełna miesiąca trenuję normalnie z kolegami ze Śląska. Biegam na sto procent możliwości, ale czuję, że noga nie jest jeszcze na tyle mocna, by rywalizować w lidze. Cały czas są pewne problemy w grze na kontakcie, nie mogę też wybijać się tak mocno, jak przedtem. Z każdym tygodniem jest jednak coraz lepiej, ale wiadomo, że kolano musi się jeszcze "dotrzeć".

Podejmie się Pan określenia dokładnej daty powrotu do ligowej rywalizacji?
Nie podejmę się tego, bo nie chcę rzucać słów na wiatr. Sam do końca nie wiem, kiedy to nastąpi. Ja bym chciał nawet już dziś być zdolny do gry, jednak co innego mówi serce, a co innego rozum.

Jak z perspektywy ławki rezerwowych czy też trybun podoba się Panu gra kolegów?
Gdyby nie trzy mecze, które przegraliśmy jednym i dwoma punktami (z Zastalem Zielona Góra, Siarką Tarnobrzeg i Polpharmą Starogard Gdański - dop. PK), to nasza sytuacja w tabeli i ocena występów byłaby znacznie lepsza. Frycowe trzeba było jednak zapłacić, bo doświadczonych zawodników w naszej kadrze moglibyśmy policzyć na palcach jednej ręki. Brak ogrania i rutyny powodował błędy, które kosztowały nas stratę punktów.

A czego, oprócz doświadczenia, brakuje Śląskowi?
To, co decydowało o naszych porażkach, to zbyt duża liczba strat. Powinniśmy ją zredukować ją o połowę, dajmy na to z 20 do 10. To będzie oznaczać 10 dodatkowych akcji w ataku i rzutów. Wystarczy, że wpadnie połowa z nich i wygrywamy mecz, który jest na styku. Są pewne szczegóły w grze, które nie najlepiej funkcjonują. W naszych akcjach jest niekiedy zbyt dużo nonszalancji i pośpiechu. Za szybko chcemy podawać piłkę, co kończy się przechwytami rywali. Można też mieć pretensje o to, że przegrywamy zbiórkę, ale tak też było w meczach, które kończyły się naszymi zwycięstwami, ale w których też nie popełnialiśmy tak wielu strat.

Czy po zwycięstwach z Treflem Sopot i Czarnymi Słupsk można powiedzieć, że celem Śląska będzie coś więcej niż tylko awans do play-offów?
Aż tak daleko nie wyglądam w przyszłość. Dla mnie najważniejszy jest każdy kolejny i walka o zwycięstwo. To samo zawsze powtarzam kolegom w szatni. A to, jak daleko zajdziemy w tym sezonie, to się po prostu okaże.

Kiedy ogląda Pan mecze ekstraklasy, to nie myśli Pan sobie: "Jak ja bym mógł już grać, to bym im pokazał, jak się naprawdę gra w koszykówkę"?
Niestety, ja mam już 41 lat na karku i nie jestem na tyle sprawny i skoczny, by wejść do gry i zwojować ligę. Ja bardziej mogę pomóc drużynie przez swoje doświadczenie. Fajerwerki w moim wykonaniu już były i nie spodziewałbym się, żeby teraz było tak samo. Jak już będę zdolny do gry, to będę się starał z całych sił, ale należy pamiętać, że nie mam 27 lat.

Po przedostatniej kolejce wszyscy zachwycali się efektownym wsadem młodego Mateusza Ponitki. To jeden z nielicznych pozytywnych akcentów gry naszej młodzieży w PLK. Wiadomo, że inne czasy nastały, ale Pan w wieku Ponitki grał już drugi sezon w ekstraklasie, a Maciej Zieliński oraz Dominik Tomczyk trzeci i zdobywali ponad 15 punktów na mecz...
Na pewno szkoda, że tak się dzieje, ale mam nadzieję, że ci młodzi koszykarze, jak Ponitka, w przyszłości będą grać efektownie, ale i skutecznie. Tak jak my. "Domino" powiedział mi kiedyś, że chodził na mecze ekstraklasy, żeby podpatrywać moją grę, chociaż jestem od niego tylko o cztery lata starszy. To najlepiej pokazuje, w jakiej sytuacji byli kiedyś polscy koszykarze, a w jakiej są teraz.

Nie tak dawno Maciej Zieliński oburzył się, że nie chce, by jego koszulka wisiała na meczach Śląska w Orbicie. Mówił też o zamachu na Kosynierkę. Jak dobrze pamiętam, Pan nigdzie się nie wypowiadał na ten temat.
Nie wypowiadałem się, bo moim zdaniem nie ma sensu. W ogóle nie ma po co mówić o tym wszystkim. Trzeba się po prostu skupić na zespole, na koszykówce, bo to jest dla nas najważniejsze. Nie ma co rozdzierać szat.

Rozmawiał Paweł Kucharski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska